grymilion dolarówpolityka

Max Gender

Zasadniczo jestem przeciwny angażowaniu się w polemiki z osobami pokroju Krystyny Pawłowicz, ponieważ osoby te rozmyślnie narzucają wszystkim pozostałym dyskurs na swoich zasadach. Łykając ich przynętę godzimy się na rozważanie kolejnych kwestii w ich kategoriach. Praktycznym objawem tej prawidłowości jest to, że to prawica, a nie lewica, wprowadza do obiegu nowe terminy.

Zwroty takie jak “dobra zmiana” czy “jaki gender!”, choć ironiczne w zamierzeniu, pochodzą ze słownika prawicy. Cóż z tego, że używamy ich z przeciwnym znakiem, skoro nadal są to pojęcia zdefiniowane wybiórczo, wypierające alternatywne modele pojęciowe? Dla prawicy to jest wygodne, bo dużo łatwiej jest jej obstawać przy, na przykład, “nie dla aborcji” całościowo, w pakiecie, niż “nie dla kontroli urodzin”, “nie dla leczenia powikłań ciążowych”, “nie dla minimalizacji problemu niechcianych dzieci” i tak dalej.

Czasami jednak nawet Krystyna Pawłowicz się do czegoś przydaje. Doskonale radzi sobie z jednoczeniem ludzi przeciwko sobie samej. Mniej w tym wypadku interesuje mnie “przeciwko”, a bardziej “jednoczenie”. Ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że pewne rzeczy są dla nich na tyle ważne, że warto bronić ich przed Krystyną Pawłowicz, w odróżnieniu od oburzania się “po calaku” na Krystynę Pawłowicz, ponieważ ona sama jest dla nich ważna (jako symboliczny wróg).

Widzę w tym potencjał do wypromowania jakiejś ważnej sprawy. Sprawą, która moim zdaniem najbardziej dojrzała do tego, żeby ją promować w ten sposób, jest pakiet tęczowy[1].

Tak tak, moi drodzy. Myślę, że najwyższa pora zarekrutować Krystynę Pawłowicz do promocji homoseksualizmu.

Oczywiście nie chcemy, żeby ucierpiały na tym osoby homoseksualne. Nagonkę powinniśmy skanalizować tak, by nawet dla osób brzydzących się homoseksualnością było oczywistym, że jest ona nie na miejscu. Jestem gotów wziąć to na siebie, ponieważ tak się składa, że jestem heteroseksualny, a także mam pobudkę pragmatyczną, mianowicie mojemu studiu bardzo się przyda rozgłos i fundusze.

Myślicie, że żartuję, a tymczasem niespodzianka. Dosłownie parę dni temu jedna z głupawek z udziałem moich niezastąpionych znajomych zaowocowała pomysłem na grę komputerową. Pomysł, jak to pomysł, jest płynny i do negocjacji, ale jego rdzeniem jest motyw wyrażony w samym tytule: “Max Gender”.

Oczywiście – Max to imię, a Gender to nazwisko. Max jest osobą o nieustalonej i celowo rozmytej płci i płciowości – wcieleniem tego, co Amerykanie określają przymiotnikiem “fabulous”. Jest superbohaterem. Lata po świecie i przełamuje płciowe tabu, udzielając postaciom w tarapatach Mocy Bycia Sobą. Na przykład nieśmiała i wiotka pomoc biurowa na szpilkach trzęsie się ze strachu, gdyż wzięli ją na zakładnika barrrdzo grrroźni terrroryści. Stoją tuż za drzwiami i warrrtują. Ale oto! Max Gender! Przybywa! Oraz! Wręcza! Jej! Śrubokręt (oczywiście tęczowy i z brokatem, gdyż Max Gender używa tylko takich)! I ona! Tym! Śrubokrętem! Rozkręca! Przewód wentylacyjny! Oraz! Ucieka terrorystom! (w filmach sensacyjnych bohaterowie zawsze wymykają się terrorystom z użyciem przewodów wentylacyjnych o podejrzanie dopasowanych przekrojach). Jest rzeczą do ustalenia, czy Max Gender jest protagonistą tej historii, czy raczej dobrą wróżką. Skłaniam się ku drugiej opcji, ponieważ pozwalałaby wprowadzić protagonistę zbiorowego złożonego z tzw. przeciętnych osób (gdyż pakiet tęczowy jest dla wszystkich, również dla heteroseksualnych mężczyzn takich jak ja, którzy zaczytywali się w dzieciństwie Anią z Zielonego Wzgórza, a teraz nie wolno im się do tego przyznawać).

Będę bardzo wdzięczny za udostępnienia, zwłaszcza ze strony osób, które mają Krystynę Pawłowicz w znajomych.

10371433_590234781157862_1218317264663161679_n


republikacja z: facebook.com/photo.php?fbid=590234781157862

Jacek

Prowadzi studio działalności okołogrowej Inżynieria Wszechświetności i tam m.in. pisze więcej o grach. Autor podręcznika Level design dla początkujących. Twórczość Jacka można wspierać na Patronite. → facebook → twitter