znalezisko

Degeneracja idei startupu

Jeżeli macie kwadrans na lekturę fajnego anglojęzycznego artykułu o startupach, to podlinkowany fragment książki jest wart Waszej uwagi. W przystępny sposób opisuje to, jak idea startupu się degeneruje. Jest w nim zilustrowane prawie wszystko to, z czym igra przedsiębiorstwo porywające się na tak zwane “disruption”, czyli działanie dążące do zmiany reguł rządzących daną branżą czy rynkiem.

Nieodłącznym partnerem “disruption” jest “innovation”, czyli zaproponowanie nowej jakości. Kiedy chce się stworzyć produkt, który zmienia reguły, tak jak Google zmieniło funkcjonowanie wyszukiwarek internetowych, trzeba albo coś wynaleźć (na przykład wydajny algorytm wyszukiwania danych w tabeli rzadkiej, tj. takiej, która składa się głównie z pustych pól), albo na nowo zdefiniować (na przykład umawiamy się, że sieć społecznościowa, zamiast decydować za użytkowników o tym, co jest ciekawe, a co nie, będzie ułatwiać im samodzielne filtrowanie, tak żeby sami zdefiniowali swoje własne “ciekawe”).

Żeby to się powiodło, trzeba między innymi mieć tak zwaną wizję. Trzeba sformułować tę nową definicję, czy też wynalazek, a więc myśleć “inaczej niż wszyscy”. Trzeba ustalić, że ta nowa myśl ma szansę powodzenia, przy czym z reguły nie wie się tego na sto ani nawet na osiemdziesiąt procent. Trzeba następnie bardzo konsekwentnie daną ideę realizować, ponieważ wobec braku gwarancji sukcesu podejmuje się działania trochę w ciemno. Trzeba uporać się z wyzwaniem polegającym na tym, że przyszłe wielkie sukcesy bardzo trudno odróżnić od przyszłych koszmarnych klęsk. Na przykład wyszukiwarka Google zmieniła oblicze Internetu, ale już serwis społecznościowy Google+ przegrał.

A więc: musimy myśleć inaczej niż wszyscy, musimy się pogodzić z tym, że nie zweryfikujemy tego myślenia a priori jako zasadne lub szaleńcze i musimy też konsekwentnie przeć naprzód, ponieważ wtedy szansa sukcesu wynosi więcej niż zero (a nie w przybliżeniu zero, tak jak w przypadku, gdy robimy coś na pół gwizdka). Inaczej mówiąc, musimy postępować w sposób na pierwszy rzut oka nieodróżnialny od marzycielstwa, hochsztaplerki i oszołomstwa.

To zaś oznacza dwie rzeczy. Po pierwsze, na każdego autentycznego wizjonera przypada dziesięciu marzycieli, drugie tyle hochsztaplerów i trzecie tyle oszołomów, po prostu dlatego, że wszystkie te rzeczy są dużo łatwiejsze niż konstruowanie wizji. W rezultacie powstają takie przedsiębiorstwa jak opisane w artykule. Na marginesie warto zauważyć, że takim przedsiębiorstwom czasami całkiem długo udaje się zachować pozory sukcesu, a w niektórych przypadkach nawet wykuć z nich samospełniającą się przepowiednię. Nie zmienia to faktu, że bliższe przyjrzenie się ich funkcjonowaniu i oddziaływaniu na otoczenie mrozi krew w żyłach.

Po drugie, wizjoner, a więc człowiek zdolny do pewnego rodzaju wysiłku, jest siłą rzeczy intelektualnie, choć niekoniecznie emocjonalnie, zdolny do tego, by zauważyć swoje podobieństwo do marzyciela, hochsztaplera i oszołoma. Zdaje sobie sprawę, że “jedzie po bandzie” i w gruncie rzeczy nie do końca wie, co robi. Na użytek otoczenia robi dobrą minę do złej gry, a może nawet troszkę struga wariata. Ludzi wyposażonych w pewną minimalną dozę odpowiedzialności za otoczenie ta perspektywa zwyczajnie deprymuje. Bez szwanku wychodzą ludzie emocjonalnie niekompletni, którzy z różnych przyczyn mają ten wymiar swojej działalności w nosie: obsesjonaci, psychopaci, despoci.

Artykuły takie jak wskazany czytam chętnie do poduszki jako przestrogi. Sam “poszedłem na swoje” właśnie dlatego, że uznałem, że rzeczy, którymi zajmuję się zawodowo, trzeba na nowo zdefiniować. Jeszcze nie ustaliłem, czy jestem wizjonerem, marzycielem, hochsztaplerem, czy też oszołomem, ale pracuję nad tym. Przynajmniej emocji udało mi się, póki co, nie amputować.

fortune.com/disrupted-excerpt-hubspot-startup-dan-lyons


republikacja z: facebook.com/jzwesolowski/posts/615487435299263

Jacek

Prowadzi studio działalności okołogrowej Inżynieria Wszechświetności i tam m.in. pisze więcej o grach. Autor podręcznika Level design dla początkujących. Twórczość Jacka można wspierać na Patronite. → facebook → twitter