polityka

Gwiezdne Wojny a sprawa polska

Od słowa do słowa wykwitł nam fajny greps, bo ktoś powiedział, że w Polsce narasta rebelia, komuś się to skojarzyło z Gwiezdnymi Wojnami, a ja po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że faktycznie jest to niezła analogia. Wydaje mi się jednak, że role w tej analogii próbuje się rozdzielać powierzchownie, według naiwnej klasyfikacji źli-dobrzy. Zastanowiłem się chwilę nad tym, kto pasuje do której roli z punktu widzenia temperamentu i roli w opowieści, i wyszło mi troszkę co innego niż można by się spodziewać.

Luke. Na pewno będzie dużo chętnych do roli protagonisty i po tym właśnie poznamy, kto rozumie demokrację, a kto nie, ponieważ protagonistą w demokracji nie jest jednostka, lecz ogół. A więc Luke Skywalker to ja i Ty, i ona, i on, my, wy, oni, wszyscy. A właściwie nie do końca. Luke to Polacy w sensie zawężonym, konkretnie mężczyźni.

Leia. Leia jest wkurzoną siostrą bliźniaczką Luke’a. Niby z dobrego domu, a więc uprzywilejowana. Z pewnością od dziecka mówiono jej, jaka jest ważna i co jej się należy, ale ten rzekomy przywilej jest jej więzieniem. Czeka w tym więzieniu, aż ją ktoś weźmie i uratuje, ale najchętniej to by wzięła blaster i spuściła wszystkim łomot. Luke to Polacy, ponieważ Leia to Polki.

Obi-Wan. Walczył dzielnie, zrobił co mógł, a jego sprawa przegrała nie z jego winy. Robił swoje na uboczu, by doczekać lepszych czasów. Nie doczekał ich, ale wdrożył w sprawę nowe pokolenie bohaterów. Jacek Kuroń.

Han Solo. Wygadany, sprytny, sympatyczny na modłę zbójecką. Charakterystyczne, praktyczne wdzianko. Działa nieszablonowo, nie jest ani za Imperium, ani za Rebelią. Myśli pragmatycznie, ale koniec końców zawsze popiera słuszne sprawy. Maciej Konieczny.

Chewbacca. Adrian Zandberg. Chyba że akurat się ogoli. Przprszm.

Darth Vader. Dzierży władzę, zastrasza podwładnych, miota się w straszliwych emocjach, kipi z nienawiści, wszakże nie jest kompletnie szalony (ale prawie). Gdyby miał taką zachciankę, gołymi rękami zabiłby lekarza, choćby nawet miał sobie tym zniszczyć karierę. Zbigniew Ziobro.

Tarkin. Z pozoru bezduszny biurokrata, lecz jeśli przyjrzeć się bliżej, to zwinnie lawiruje w imperialnej hierarchii. Nie jest wszakże w stanie przeskoczyć własnych uprzedzeń i przesądów, więc wcześniej czy później zginie wraz z Gwiazdą Śmierci. Beata Szydło.

C3PO i R2D2. Jeden jest biegły w etykiecie, co mu się do niczego nie przydaje. Stuprocentowy inteligent, od głównego procesora po ostatnią śrubkę, rozumie wszystko oprócz realiów. Drugi ma uliczny spryt, instynkt samozachowawczy i praktyczne umiejętności, niestety piszczy w jakimś dziwnym dialekcie i mało kto umie się z nim dogadać. C3PO to media „stare”, zbiorowa podświadomość Wyborczej, Rzeczpospolitej, Polityki, Wprost, TVN, Polsatu i tak dalej. R2D2 to „nowe” media internetowe.

Generał Dodonna. Że kto? Podobno jakiś ważny koleś w Rebelii. Formułuje niezłe plany, ale plany Imperium są lepsze. Konfrontacja kończy się masakrą Rebeliantów i dopiero Luke z ekipą odwalają całą robotę. Mateusz Kijowski.

Mon Mothma. Elegancka dama znana z tego, że z błogą miną wygłosiła sławetną kwestię o Bothanach. Oczywiście, że jest szychą, nie ma innej opcji. Mon Mothma jest chodzącą definicją szychy, nawet jeżeli faktyczna akcja toczy się gdzie indziej. Barbara Nowacka.

Imperator Palpatine. Czy ja w ogóle muszę mówić, kto w tej bajce jest imperatorem Palpatine? Nawet grymas się zgadza. Stara się przeciągnąć Luke’a na ciemną stronę, ale po pierwsze, nie uwzględnił Lei w planie, a po drugie, Luke się nie da.

Mistrz Yoda. Trochę niedzisiejszy, zdecydowanie ponadczasowy. Niezaangażowany bezpośrednio. Przenikliwie przewidujący. Nie doceniamy, jak bardzo miał rację. W tej chwili nieżywy, co nie znaczy, że nieobecny. Wyraźna skłonność do nieszablonowych konstrukcji językowych. Moi drodzy, polskim mistrzem Yodą nie jest polityk, lecz pisarz: Stanisław Lem.

Lando Carlissian. Drobny przedsiębiorca, który dzięki znajomościom z odpowiednio nieodpowiednimi ludźmi i rozważnie dozowanemu brakowi skrupułów zaszedł wysoko w hierarchii społecznej. Myśli, że przechytrzy system, ale to system posługuje się nim. Oczywiście do czasu. Ryszard Petru.

Jabba. Sardoniczny, bez skrupułów, lubi efektowne gesty, ale w gruncie rzeczy to buc. Rzuca tancerki na pożarcie swoim potworom-maskotkom, oblizując się przy tym obleśnie. Raz mu się wiedzie lepiej, raz gorzej, ale w gruncie rzeczy nigdy nie wychylił się ze swojego kącika. Janusz Korwin-Mikke.

Boba Fett. Najemnik od brudnej roboty. W gruncie rzeczy narzędzie i popychadło, osobnik anonimowy i bez twarzy, w całej historii ma do powiedzenia kilka słów. Ale wszyscy wodzą za nim wzrokiem, bo ma takie stylowe wdzianko. Boba Fett to polski neofaszysta, tylko nie wiem, który.

Admirał Ackbar. Utalentowany dowódca wojskowy znany głównie z tego, że zorientował się za późno. Donald Tusk.


republikacja z facebook.com/jzwesolowski/posts/649822531865753

Jacek

Prowadzi studio działalności okołogrowej Inżynieria Wszechświetności i tam m.in. pisze więcej o grach. Autor podręcznika Level design dla początkujących. Twórczość Jacka można wspierać na Patronite. → facebook → twitter