polityka

Amerykańskie debaty a sprawa polska

W charakterze ciekawostki – monolog amerykańskiego satyryka i gospodarza talk show, Billa Mahera. Wklejam nie dlatego, że lubię Mahera (prawdę mówiąc nie przepadam), ani dlatego, że się z nim zgadzam (do tego zaraz dojdę), tylko dlatego, że mi ten materiał posłuży jako odskocznia do argumentów o tym, jak bardzo Polska różni się od Stanów Zjednoczonych i jak bardzo nie ma sensu kalkowanie amerykańskich debat.

Zasadniczą tezą wywodu Mahera jest to, że pokonanie Trumpa wymaga od jego przeciwników odłożenia na bok spraw być może ważniejszych, ale mniej pilnych. Jego argumentacja bardzo przypomina polskie kłótnie o jedność opozycji wobec PiS i w odróżnieniu od nich jest o tyle sensowna, że amerykańskie wybory prezydenckie są bardzo większościowe. Nie ma w nich drugiej tury! Gdyby była, Sanders i Trump startowaliby jako kandydaci niezależni, licząc na wygryzienie z drugiego miejsca kandydata Republikanów lub Demokratów. Ten z nich, który zająłby miejsce trzecie, wywarłby presję na uczestników drugiej tury zabiegających o przejęcie jego głosów – trochę tak, jak u nas ostatnio zrobił to Kukiz (a właściwie nie zrobił, ale Komorowski i tak się wystraszył). W Stanach nic takiego nie jest możliwe i dlatego ich polityka od lat podporządkowana jest bardzo radykalnej logice spod znaku “wóz albo przewóz”. W kraju takim jak Polska, w którym najważniejsze są wybory nie prezydenckie, lecz parlamentarne, i to w dodatku w ordynacji proporcjonalnej, ta logika nie ma racji bytu. A jednak kalkujemy.

Poboczną, lecz z mojego punktu widzenia ciekawszą tezą Mahera jest to, że przemiany światopoglądowe w Stanach nie są dziełem partii politycznych, lecz Hollywood. Jako przykład podana jest kwestia małżeństw jednopłciowych, która jeszcze 8 lat temu była na tyle kontrowersyjna, że pozwalała Republikanom szachować kandydata Demokratów. Dziś ta dyskusja jest już właściwie rozstrzygnięta, a znakiem odwrotu Republikanów jest przerzucenie się na osoby transpłciowe. Maher zasługę przypisuje Hollywoodzkim przebojom, które tak długo i tak konsekwentnie przekonywały ludzi do zróżnicowanych modeli rodziny, aż w końcu przekonały.

Od siebie dodam, że to samo zjawisko równie dobrze mogłoby zajść w drugą stronę. W Stanach filmowcy są raczej lewicowi, jednak u nas prawica ma więcej do powiedzenia. Istotą rzeczy jest to, że to sztuka, a zwłaszcza popkultura, jest tym polem doświadczalnym, na którym swobodnie testujemy i lansujemy nowe idee. Polityka w demokracji służy raczej do nadążania za wolą obywateli, a więc nie tyle kreuje idee, ile je sankcjonuje. Skuteczny polityk to przede wszystkim taki, który nie zrazi do siebie zbyt wielu osób. W ordynacji proporcjonalnej jego swoboda manewru jest znacznie większa niż w większościowej, ale nadal ograniczona, czego dowodem w naszych realiach są niezwykłe kariery Beaty Szydło i Andrzeja Dudy. Za to skuteczny artysta to zawsze taki, który wyróżni się spośród innych, a więc taki, który ma do powiedzenia coś nowego.

Różnica między Polską a Stanami w tym względzie polega oczywiście na tym, że nie mamy odpowiednika Hollywood. Z kolei różnica w porównaniu z kwestią wyborów polega na tym, że o ile niech nas ręce bóstw wszelkich bronią przed kopiowaniem systemu większościowo-prezydenckiego, o tyle własną popkulturę możemy i powinniśmy wykreować. Zwłaszcza powinien nas do tego zachęcać fakt, że polska popkultura w dosyć powszechnym mniemaniu jest ugorem, a więc czeka, aż ktoś wniesie do niej świeże spojrzenie, przełamie dotychczasowe patologie i zrobi na tym duże pieniądze.

Wszystkim Agorom, TVN-om i Politykom w tym kraju powiedziałbym: nie inwestujcie w kolejne akcje społeczne na rzecz demokracji, w których wezmą udział jedynie już przekonani. Zamiast tego zainwestujcie w porządny serial lub film akcji. Albo w grę. 😉


republikacja z facebook.com/jzwesolowski/posts/681677948680211

Jacek

Prowadzi studio działalności okołogrowej Inżynieria Wszechświetności i tam m.in. pisze więcej o grach. Autor podręcznika Level design dla początkujących. Twórczość Jacka można wspierać na Patronite. → facebook → twitter