polityka

Granice możliwości politycznego cynizmu

Plotka zasłyszana na Twitterze: współpracownicy Trumpa na zamkniętych spotkaniach namawiają go, żeby się wycofał. Partia Republikańska chciała pozbyć się go sama, ale odkryła, że nie ma na to procedury. Koniec plotki.

Anglojęzyczna część mojego Twittera jest w tej chwili w stanie wrzenia. Swoją drogą ciekawe, że dopiero dziś, bo doniesienia w tej sprawie widziałem już wczoraj. Być może dopiero teraz wystarczająco dużo ludzi obejrzało nagranie (którego sam starannie unikam), pochodzące z 2005 roku, na którym Trump w niewybrednych słowach chwali się molestowaniem kobiet.

Póki co Trump publicznie przeprosił. To samo w sobie jest dla niego niemalże nokautem. Jego kampania już i tak cienko przędła po przegranej w niedawnej debacie, a teraz sporo osób, przynajmniej w moim strumieniu, woła: “trafiony-zatopiony”.

Łatwo tutaj o pochopną analogię do sytuacji w Polsce: pozornie niewzruszony fenomen populistyczny odwołujący się do nienawiści i nierozstrzygniętych uraz, odrzucający normy kulturalnej debaty, doznaje gwałtownej klęski w chwili, gdy podnosi rękę na kobiety (zauważcie, że nie: na konkretną kobietę, lecz: na kobiety jako ogół). Nie jestem pewien, czy “czynnik kobiecy” był tu faktycznie decydujący, ale przynajmniej miło widzieć, że jednak mimo wszystko kogoś te sprawy obchodzą.

Wydaje się, że ten zbieg okoliczności dobrze ilustruje granice możliwości politycznego cynizmu. Wskazuje też piętę achillesową zapędów autorytarnych. Oto demagog łamie jedną normę i ludzie mu przyklaskują. Łamie kolejną – ludzie wiwatują. Łamie trzecią i wygrywa wybory, ponieważ w oczach zwolenników rozprawił się właśnie z czymś, z czym oni sami się nie utożsamiają. Demagog przytomny rozumie, że ta passa trwa tylko tak długo, jak pod młotek idą rzeczy, co do których nie ma w społeczeństwie powszechnej zgody. Demagog głupi, a może po prostu psychopata, ulega złudzeniu, że łamanie norm potwierdza jego siłę i że przed tą siłą każda kolejna norma musi się ukłonić. Okazuje się jednak, że tak nie jest, a pewne normy są zbyt silne, bo ludzie w nie wierzą i widzą potrzebę ich ochrony. Rzekomy pan i władca przekonuje się boleśnie, że przez cały czas był jedynie reprezentantem.

To daje mi nadzieję na przyszłość, również naszą. Patrzę na nasz rząd i widzę, że dotąd uderzał albo w rzeczy abstrakcyjne, albo kontrowersyjne, albo słabo przekładające się na życie codzienne. Widzę też, że brak mu umiaru, a część jego zwolenników uległa iluzji, że właśnie teraz mogą każdą normę przeprawić na własną modłę. To jest autodestrukcyjna tendencja. Są takie normy, na których ludziom w Polsce naprawdę zależy, i ja sam nawet nie mam pewności, które to są dokładnie, ale mam pewność, że ludzie u władzy, działający na oślep, wcześniej czy później na nie nadepną.

Dla nas, ludzi bardzo od władzy odległych, to jest lekcja, że o normy warto dbać. Warto być pryncypialnym i rozpowszechniać dobre przykłady, bo w ten sposób wnosimy zasieki przeciwko politycznym cynikom.


republikacja z facebook.com/jzwesolowski/posts/708611142653558

Jacek

Prowadzi studio działalności okołogrowej Inżynieria Wszechświetności i tam m.in. pisze więcej o grach. Autor podręcznika Level design dla początkujących. Twórczość Jacka można wspierać na Patronite. → facebook → twitter