demonstracje

Raport 1 z demonstracji 17 grudnia 2016

Pod Sejmem chyba jeszcze stoją, ale ja o drugiej musiałem lecieć w innych sprawach. Zdążyłem tylko być na demonstracji organizowanej przez lewicę pod pałacem prezydenckim oraz przejść się z tłumem pod Sejm. Intrygujący zbieg okoliczności: tym razem moje oszacowanie pokrywa się z policyjnym (5 tys. uczestników).

Teraz w mediach czytam, że to była demonstracja KOD-u i wyobrażam sobie, że ludzie z lewicy mogą mieć ochotę na małe “a nie mówiliśmy”. KOD ma specyficzne modus operandi: zasysa hasła, które się sprawdzają, wchodzi w wydarzenia, które dobrze żrą, a potem mówi, że to wszystko jego. Trudno mieć wspólne sprawy z kimś, kto nie rozumuje w kategoriach wspólnoty. Doceniam, że ktoś na lewicy jeszcze ma do tego cierpliwość.

Trochę się zżymam na zabieganych reporterów, którym się za bardzo spieszy, żeby kliknąć w event na fejsuniu i sprawdzić, kto go organizuje, a kto tylko przychodzi w gości. Ale poza tym zupełnie na serio myślę, że całe to wspólne demonstrowanie to jest jedna z tych rzeczy, o które ludzie proszą wyłącznie z powodu nieracjonalnego przywiązania do nieadekwatnych symboli. Można zrobić dwa, trzy, a nawet dwadzieścia zdarzeń, o zgrozo, osobnych, a każde z nich w innym miejscu i czasie, i nadal to wszystko robić we współdziałaniu i porozumieniu. Można się na przykład na tych demonstracjach wzajemnie odwiedzać. Można je urządzać pod uzgodnionym hasłem. Można nawet okleić je wspólnym logotypem. Nie wspominam o tym “na teraz”, bo w tej konkretnej chwili potrzebujemy, żeby przez chwilę wszyscy mówili to samo, tylko raczej “na później”. Trzeba się mocno zastanowić, jak rozegrać najbliższe trzy tygodnie.

Lewica i KOD niezbyt pasują do siebie nie tylko w sensie głoszonych haseł, ale także na poziomie estetyki. Ich demonstracje mają odmienne protokoły. Weźmy chociażby trąbki. KOD je kocha, co nawet ma sens, bo mówcy KOD-u wygłaszają hasła dosyć ogólnikowe, którym nie trzeba się mocno przysłuchiwać. Na przykład Ryszard Petru dzisiaj palnął, jak to on, o przedterminowych wyborach, co jest kompletnie bez sensu, ale przecież nie o to chodzi, żeby było z sensem, tylko żeby dobrze brzmiało. Lewica podchodzi do tego zupełnie inaczej: lewicowe przemówienie to jest na ogół wywód. Przy tym może to być emocjonalny wywód, bo na przykład jak mikrofon bierze Marcelina Zawisza, to do setki rozpędza się w dwie sekundy, ale nadal jest to wywód. A jak się słucha wywodu, to jednak wolałoby się, żeby było cicho.

Mieliśmy dziś ze znajomymi moment irytacji, gdy przemawiała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i zagłuszały ją trąbki. Myśleliśmy, że to specjalnie. Jednak zaraz potem przemawiał Mateusz Kijowski i jego trąbki też zagłuszały, po czym poznaliśmy, że to nie jest forma represji, tylko entuzjazmu. Trąbki skądinąd potwierdzają bon-mot o ilorazie inteligencji tłumu (najgłupszy uczestnik podzielony przez liczbę uczestników). Wystarczy, że dowolny posiadacz trąbki zatrąbi, na przykład dlatego, że zachciało mu się trąbić, a już zaraz wszyscy podchwytują na zasadzie odruchu.

W tym kontekście lepiej widać, jak dużym talentem krasomówczym dysponuje Maciej Konieczny, który potrafi sprawić, że wszyscy cichną. Znajomy, który był w innej części tłumu, opowiadał mi później, że stojącym obok niego paniom hasła Koniecznego się nie podobały – ale one też narzekały po cichu. To dowód, że można wprowadzić hasła lewicowe do mainstreamu. Dzisiejsi słuchacze zgodzą się albo nie zgodzą, ale przynajmniej się oswoją, co jest warunkiem koniecznym przyszłej zgody. Być może przynajmniej po to warto bywać na KOD-owych imprezach, żeby ich oswajać.

Ciekawym przypadkiem wydają mi się Zieloni. Mam wrażenie, że oni z KOD-em mają związek przemocowy, bo współpracują z nim od początku, a mimo to za każdym razem, gdy na scenę wychodzi ktoś z Zielonych, KOD go zagłusza. Wydaje mi się, że to się dzieje specjalnie, ponieważ dopiero co byłem tego świadkiem dwa razy: dziś i wczoraj. Wczoraj ludzie nie trąbili, gdy ktoś mówił, nawet gdy była to (skądinąd doskonale przygotowana retorycznie) działaczka SLD z Łodzi, która argumentowała na rzecz praw kobiet. Osoba z Zielonych miała do powiedzenia z grubsza to samo, ale jak tylko zaczęła mówić, zakrył ją hałas trąbek. Dziś było podobnie, z tym że o ile akurat nikt nie trąbił, o tyle ktoś w tłumie (ewidentnie rozmyślnie) wzniecił zagłuszające hasło do skandowania, które tłum już dalej podchwycił na zasadzie odruchu.

Być może nie warto się tym przejmować. Ostatnio częściej słyszę od znajomych smakowite plotki i cytowania, a wszystkie one wskazują, że KOD jest strukturą niestabilną i nietrwałą. Jego niewątpliwą siłą jest to, że tak sprawnie wznieca w ludziach zaangażowanie. Naszą okazją – i również sporym wyzwaniem – jest zadbanie o to, by owo zaangażowanie nie przerodziło się w rozczarowanie.


republikacja z facebook.com/jzwesolowski/posts/747863615394977

Jacek

Prowadzi studio działalności okołogrowej Inżynieria Wszechświetności i tam m.in. pisze więcej o grach. Autor podręcznika Level design dla początkujących. Twórczość Jacka można wspierać na Patronite. → facebook → twitter