polityka

Dwa do jednego

Prezydent zawetował dwie ustawy i podpisał trzecią. To jest bardzo ciekawa taktycznie sytuacja dla wszystkich organizujących protesty. Wczoraj skonsumowaliśmy zwycięstwo wizerunkowe, którym jest udokumentowany fakt, że władza nam ustąpiła (powtórzę myśl z wczoraj: nie wierzę w spisek, w którym np. wyborcy PiS byliby wciągnięci w mistyfikację, a my jakimś cudem nie). Teraz możemy zabrać się za nasze zwycięstwa organizacyjne i społeczne.

Przegrupowanie

Oczywiście nowa ustawa o sądach powszechnych jest niezwykle groźna i to jest bardzo złe dla Polski, ale jest szczęście w tym nieszczęściu, bo możemy teraz kontynuować narrację „wolne sądy” i podtrzymać zaangażowanie ludzi. Podtrzymanie zaangażowania jest kluczowe, bo tak jak Łańcuch Światła jest silny osobami zaangażowanymi w Czarny Protest, tak następny ruch będzie silny osobami zaangażowanymi w Łańcuch Światła. Ten kapitał społeczny się kumuluje.

Na przykład: na sobotniej demonstracji Piotr Szumlewicz deklarował dążenie do wyprowadzenia związkowców na ulice. Mówił to nieco na wyrost, co poznaliśmy w momencie, gdy przytoczył ramy czasowe i powiedział, że taki pokaz siły jest możliwy za „miesiąc, dwa, trzy”, czyli nie od ręki. Ale to nie szkodzi: Szumlewicz ma teraz ten miesiąc czy trzy, których potrzebuje, żeby przekonywać związkowców do masowego wystąpienia. Warto się zastanowić, jak mu w tym pomóc. Najlepszym tropem wydaje mi się podjęcie wątku „skutków ustawy”, czyli wszystkich złych rzeczy, które się staną, bo ta ustawa weszła w życie. Oczywiście przy każdej takiej informacji trzeba od razu mówić wprost o tym, co ona oznacza dla „zwykłego człowieka”, ale to na szczęście jest już chyba oczywistość.

Zmiana warty

Sukcesem tego protestu jest zmiana retoryki w porównaniu z tym, co robił KOD: po pierwsze Łańcuch Światła ciągnie lewica, a po drugie napędza go konkret. Argumenty konkretne zacząłem słyszeć mnie więcej od soboty: mało mowy o trójpodziale władz (choć to też – trafiali się mówcy, którzy umieli wytłumaczyć, co to jest), za to dużo przykładów. A co do lewicy – nawet mimo że Akcja Demokracja nie deklaruje się otwarcie jako lewicowa, podobnie jak ruchy kobiece, to wszystkie te grupy używają lewicowych haseł i lewicowego toku rozumowania. Lewicowa retoryka stała się retoryką protestu i śmiem twierdzić, że ma szansę dzięki temu stać się modna. Pomyślcie o tym tak: gdyby rok temu ktoś próbował gwizdać na Kijowskiego za seksistowski suchar, to by natychmiast został mianowany lewackim oszołomem, względnie wojującą feministką. Wczoraj Łoziński został wygwizdany za seksistowskiego suchara i teraz to on musi się dostosować.

KOD nadal jest ważny, bo to KOD przejął od Akcji Demokracji łańcuchy światła tam, gdzie Akcji nie ma. Siłą KOD-u są jego grupy lokalne. Akcja Demokracja była mózgiem operacji. Taki też jest utrwalony podział ról wśród opozycji: liberałowie mają masę i kasę, ale to Lewica ma inicjatywę. Dla nas wszystkich jest to przede wszystkim argument za tym, żeby bardziej Lewicy słuchać, nawet jeśli się z nią nie zgadzamy. To Lewica umie coś dla nas zrobić, więc należy jej w tym pomagać.

Wielkim sukcesem protestu jest również to, że ludzie już nie wstydzą się mieć poglądów politycznych i demonstrować ich. Wszystkie grupy kojarzone z protestami mają teraz okazję rekrutacyjną, bo mogą (i powinny) namawiać ludzi, żeby się „zapisywali”, a „zryw” zmienili w „hobby”. Warto spróbować zagospodarować tych, którzy już się poniekąd zapisali, tyle że do „samych siebie”, czyli tych wszystkich ludzi, którzy na spontanie zaczęli wymyślać hasła, znaki, symbole, ilustracje, piosenki i happeningi (sekcja baniek! jestem fanem!). Od dwóch lat mówię, że warto robić takie rzeczy i żeby poszukać pieniędzy na to. W ciągu ostatnich kilku dni dostaliście nie tylko demonstrację mocy takich działań, ale także ofertę ekstra, bo ujawnili się ludzie gotowi wykonywać je za swoje pieniądze (czyli z Waszego punktu widzenia – za darmo).

Zryw od święta, perswazja na co dzień

A dlaczego nie wygraliśmy, czyli nie dostaliśmy trzeciego weta? Ponieważ nie byliśmy dostatecznie przygotowani. Udało się przekonać ludzi do wystąpień z marszu, pomimo nagonki na sądy, którą rząd przeprowadził przed przepchnięciem ustaw. Była to jednak przede wszystkim mobilizacja, a nie perswazja, czyli przyszli ludzie, którzy albo już się z nami zgadzali, albo nie mieli wyrobionego zdania i się przechylili. To jest naturalne i zawsze tak będzie: perswazję robi się na co dzień, po to żeby ludzie się z nami zgadzali, a mobilizację – od święta, żeby ci, którzy już się zgadzają, ruszyli dupy. Mobilizację już opanowaliśmy, brawo wy! Nad perswazją będzie trzeba jeszcze trochę popracować.

Jest to zwłaszcza potrzebne Lewicy. Hasła uniwersalne doskonale się rozniosły, ale na hasła szczegółowe ludzie nie byli gotowi. W sobotę na Krakowskim nie rezonowały „wolne związki zawodowe”, ponieważ ludziom z dużych miast związki zawodowe źle się kojarzą. Wczoraj mój przypadkowo napotkany, lewicowy znajomy zupełnie mimochodem puścił niesprowokowaną wiązankę pod adresem „podatków”. Podatki i związki są dla Lewicy bardzo ważne, ale przylepiono im w tym kraju gęby i teraz koniecznie trzeba te gęby zdjąć. Mówiąc nieco przewrotnie, trzeba tym pojęciom zrobić kampanię promocyjną, ale nie taką typu „reklama błyszczących opakowań po cukierkach na TVN”, tylko taką niestandardową, lewacką. Jakby co, to wiecie, gdzie mnie znaleźć.

Jacek

Prowadzi studio działalności okołogrowej Inżynieria Wszechświetności i tam m.in. pisze więcej o grach. Autor podręcznika Level design dla początkujących. Twórczość Jacka można wspierać na Patronite. → facebook → twitter