demonstracje

Raport z demonstracji 11 marca (wielka siła małych spotkań)

Pod wieczór jest ruch, ale z rana w Alejach Ujazdowskich przebywa znacznie skromniejsza załoga.

Nie jest oczywistym na pierwszy rzut oka, że do tego, by na pikiecie przebywała jedna osoba naraz, potrzeba pięciu-sześciu osób zmieniających się przez całą dobę. Jeśli więc przeczytacie, że zgromadzenie liczyło dwadzieścioro uczestników, to faktycznie w wysiłku wzięło udział sto osób.

Gdy na miejscu przebywa grupa dwudziestoosobowa, jest to ewidentnie impreza pod znakiem partii Razem. Ale wystarczy, że przyjdzie raptem dwieście osób i ta sytuacja zaczyna się rozmywać. Jest pewną ironią losu, że niektórzy wahają się, czy wziąć udział, bo to przecież impreza partii Razem. Tymczasem im więcej osób i grup, im bardziej jawnie, i im liczniej wzięłoby udział, tym szybciej przestałaby to być impreza partii Razem, a zrobiłoby się zgromadzenie ogólne.

Udział w demonstracji liczącej kilkadziesiąt tysięcy ludzi ma walor święta i nawet pewnego pokazu siły, ale właśnie na małych spotkaniach dużo lepiej widać sygnały, że dany gest jest komuś potrzebny.

Dużo trąbień i machania rękami z okien samochodów. W dwóch przypadkach okrzyki były nieżyczliwe i to też świadczy o nastawieniu ogółu do protestu, bo te dwa okrzyki to był jeden procent.

Starsi ludzie przyłączający się do demonstracji. Najbardziej wzruszające było spotkanie ze starszą panią, która przyniosła nam kwiaty i wiersz. Przeczytała nam go do mikrofonu i dostała oklaski.

Ludzie przynoszący jedzenie, czasami z pewną nieśmiałością, jak pewien anonimowy darczyńca, który po prostu wręczył nam trzy kartony pieczywa i poszedł bez słowa. Dzięki wszystkim!

Ludzie w najróżniejszym wieku, przystający na piętnaście minut, biorący udział w jednej rundce okrzyków i idący dalej.

Ludzie przechodzący jak gdyby nigdy nic, tylko z jakiegoś powodu robiący to trzy razy w tę i z powrotem w ciągu dziesięciu minut.

Ten gest był potrzebny. Ludzie na niego czekali. Teraz się nim cieszą. Taki jest efekt rzutnika.

Dlatego mam dla Was propozycję: dajmy mu kopa do przodu. Wybierzcie się w Aleje Ujazdowskie w wygodnej dla Was porze (dowolnej, bo pikieta jest na miejscu całą dobę) i zostańcie tyle czasu, ile macie ochotę – 5 minut, 15, 30. Godzina to już niezły wynik, zwłaszcza przed południem.

Oczywiście w TVP i tak zobaczycie zbliżenie na czyjeś kolana, ciasny kadr z na wpół oklapłym balonikiem lub wywiad z nacjonalistą, który akurat był w pobliżu. TVP odwiedziło nas dziś o 12 i takie właśnie hołubce wycinali kamerzysta wraz z reporterem. Jednak Aleje Ujazdowskie to także naturalna telewizja na żywo, ponieważ jeździ nimi dużo autobusów.

Poza tym, okrzyki odbijające się echem od fasady KPRM mają co najmniej jeden konkretny efekt, również łatwiejszy do zaobserwowania za dnia: bardzo skutecznie skłaniają lokatorów gmachu do zamykania okien.


republikacja z: facebook.com/jzwesolowski/posts/605902599591080

Jacek

Prowadzi studio działalności okołogrowej Inżynieria Wszechświetności i tam m.in. pisze więcej o grach. Autor podręcznika Level design dla początkujących. Twórczość Jacka można wspierać na Patronite. → facebook → twitter