demonstracje

Raport z demonstracji 16 marca 2016

Awaria trwała około pięciu minut. Zgasła muzyka, światła i rzutnik. Zgromadzeni potrzebowali jednak tylko pięciu sekund, żeby wymyślić nowe hasło: “wolność! równość! e! lek! tryczność!”.

Zdolność tych ludzi do autoironii wydaje mi się warta odnotowania. Potrafią z miejsca rozpędzić się do pełnowymiarowego patosu, jednak dzięki autoironii potrafią również w miejscu się zatrzymać.

Tymczasem polu namiotowemu wyrósł nowy sektor. Pojawił się KOD, tym razem ten “właściwy”. Obok swojej kwatery postawił wielki licznik dni, które upłynęły od wydania wyroku Trybunału. Wygląda to dosyć pesymistycznie, bo na liczniku zrobiono miejsce na trzy cyfry, choć przecież nie wiemy, czy rząd nie znajdzie jednak sposobu na wyjście z tej afery z twarzą. Podobno w poprzednich latach publikacja wyroku często zabierała dwa-trzy tygodnie, więc w zasadzie nie jesteśmy jeszcze w strefie bez powrotu.

Ciekawie będzie obserwować, co się stanie, gdy jutro miasteczko zniknie. KOD “właściwy” i “niewłaściwy” ulokowały się po jego przeciwnych stronach, a ich mieszkańcy podobno nie rozmawiają ze sobą, choć jedni i drudzy zaglądają do Razem na herbatkę. Jest coś przeraźliwie, filmowo wręcz alegorycznego w tym, że dwa teoretycznie sprzymierzone, a w praktyce wrogie obozy ludzi po czterdziestce łypią na siebie spode łbów, zaś rozejm między nimi egzekwuje zgraja trzydziestolatków, którzy w ogóle się o to nie prosili, a którzy bez trudu godzą pełne zaangażowanie w pryncypialne hasła z całkowitym lekceważeniem dla tak zwanej “dramy”.

Bardziej alegorycznie będzie tylko wtedy, gdy jutro o szesnastej na opróżniony i dopiero co uprzątnięty teren wjedzie, z trąbieniem i fanfarami, kawalkada ze znakami PO lub Nowoczesnej.

Będzie mi brakowało tego karnawału. Mam dosyć aspołeczny temperament, na imprezach zazwyczaj czuję się mało swobodnie, jednak to zgromadzenie odbieram zupełnie inaczej. Zostaję dłużej, niż zamierzałem, bo jest jakoś tak… fajnie. Zamiast się martwić, że marznę, przyjąłem fioletową przypinkę z napisem “marznę”, wykonanym tą samą czcionką co nazwa partii. Ten żart z własnego logo krążył po miasteczku już od kilku dni, a teraz, ku mojemu zdziwieniu, został oficjalnie wdrożony.

Od paru dni zastanawiam się, czemu ta wysoce imprezowa demonstracja nie zaimprowizowała jakiegoś znaku dźwiękowego, na przykład w postaci znanej i odpowiednio kojarzącej się piosenki. Dziś przyszło mi na myśl, że tę rolę przejęli po prostu wodzireje. Zwłaszcza (choć nie tylko) Maciejowi Koniecznemu dobrze wychodzi rytuał z udziałem publiczności. Wygłasza kilka zwięzłych akapitów, każdy niemal na jednym wydechu. Każdy z nich wieńczy wspólnym skandowaniem hasła wybranego z żelaznego zestawu:

  • wolność, równość, demokracja;
  • publikuj żwawo, Beata, uszanuj prawo (to hasło się śpiewa);
  • demokracja jest dla wszystkich, najpierw ludzie, potem zyski;
  • precz z pisowską oligarchią;
  • pis z platformą niech się gonią, solidarność naszą bronią.

I tak za każdym razem, w zmiennej kolejności. Treść akapitów też się zmienia, więc nie jest nudno, ale nadal wszyscy wiedzą dokładnie, o co chodzi. Okrzyk odbija się od fasady kancelarii i niesie się po Alejach Ujazdowskich, nawet bez sztucznego nagłośnienia. Niesamowity jest ten rezonans, w który wpadają mówca, członkowie partii, sympatycy, a czasem nawet przechodnie.

Można by się tego bać. Zdyscyplinowane okrzyki po partyjnej lub świątynnej linii już przerabialiśmy. Jednak sądzę, że ci ludzie są na pokusę Równych Szeregów zaszczepieni. W dzisiejszej playliście imprezy zamieścili najnowszy przebój Laibachu.


republikacja z: facebook.com/jzwesolowski/posts/608595942655079

Jacek

Prowadzi studio działalności okołogrowej Inżynieria Wszechświetności i tam m.in. pisze więcej o grach. Autor podręcznika Level design dla początkujących. Twórczość Jacka można wspierać na Patronite. → facebook → twitter