polityka

Czarna wieża bije gońca

Rząd się wygłupia.

Obrazki spod Sejmu przedstawiają fortecę na kilkaset barierek, rzędy radiowozów, umocnione wyjazdy. Brakuje tylko barbakanu i fosy. Ale tej fortecy nie ma przed kim bronić.

Jak zwykle, gdy rząd jest górą, ludzie doszukują się w jego działaniach przemyślanej strategii. Moim zdaniem rząd zaledwie uniknął wystarczająco wielu błędów, żeby nie przegrać z KOD-em.

Czarne figury

Na pewno kumulacja kontrowersyjnych ustaw tuż przed Świętami była zamierzona, bo kalkulacja, że to pomoże w zamknięciu sprawy przy minimalnych protestach, jest prawidłowa. To, że zmiany w dostępie mediów stanowiły przynętę, również niesie oznaki prawdopodobieństwa, bo to jest znany numer i chętnie powtarzany motyw, że się robi jedną głośną kontrowersję, po to by przykryć pozostałe. Faktycznie można było z góry założyć, że media najbardziej się przejmą same sobą, a na przykład dla nauczycieli już nie wystarczy uwagi.

Eskalacja na sali plenarnej była w tym planie zbędna. Oczywistymi naruszeniami regulaminu Marek Kuchciński koncertowo się podłożył, również wobec innych działaczy PiS, czego przykładem sobotnia reakcja Kazimierza Ujazdowskiego. Niedługo po tym, gdy z jego strony nastąpiła krytyka własnej partii, gruchnęły plotki o wychodzeniu grupy posłów z klubu. Może tym razem PiS-owi się upiecze, ale to nie jest ryzyko, które się podejmuje rozmyślnie, gdy się ma tak nikłą większość i gdy gra się o stosunkowo niską stawkę.

Barierki pod Sejmem, podobnie jak kuriozalne orędzie Beaty Szydło, świadczą o tym, że na skutek reakcji opozycji rząd swoją stawkę przeszacował. Oba posunięcia są błędne, chociażby dlatego, że kręci się z nich znakomitą bekę. Przeróbka orędzia, w której Beata Szydło wyznaje wszystkie grzechy PiS-u, ma już ponad 150 tysięcy odsłon. Zdjęcia spod Sejmu nasuwają mi pomysły na tuzin memów. Na miejscu TVN pokazywałbym teraz Sejm na okrągło z komentarzem: „demonstranci już w domach, ale rząd nadal się boi”.

Rząd ma wszakże farta w postaci nieogarniętych przeciwników, gdyż albowiem KOD też się wygłupia.

Białe pionki

Z racji zawodu postrzegam to wszystko w kategoriach narracji. Te zaś są ważne, bo zarządzają naszymi emocjami. Przytomny przywódca konstruuje taką narrację, którą ma szansę rozwijać w harmonii z rzeczywistością, to znaczy na przykład nie opowiada o tłumach na ulicach, gdy są tam garstki, ani odwrotnie. Na nieco bardziej zaawansowanym poziomie, konstruuje się taką narrację, która sama się rozwija w głowach odbiorców, ponieważ rzeczywistość samoczynnie dopisuje jej kolejne kroki. Inaczej mówiąc, w narracji zaszyta jest prawidłowość, do której umysł odruchowo dokleja bieżące wydarzenia. W praktyce polega to na przykład na tym, że stwarzamy wrażenie, że za chwilkę będą na ulicach tłumy, niekoniecznie mówiąc o nich wprost, a potem one tam faktycznie się pojawiają. To mogą nawet nie być „nasze” tłumy. Najważniejsze, że obserwowalna rzeczywistość współgra z narracją.

KOD w piątek i sobotę skonstruował bardzo widowiskową narrację, która wszystkim nam zgodnie ekstrapolowała w ten nieszczęsny, wracający jak bumerang majdan. Barierki, orędzie, deklaracje Piotra Dudy z Solidarności, a także spiskowe teorie w prorządowych mediach pokazują, że PiS i jego zwolennicy łyknęli tę narrację jak pelikan cegłę. W rzeczywistości najlepsze, co mogliby teraz zrobić, to dać sobie na wstrzymanie, ponieważ tej narracji nie łyknęli „zwykli ludzie” – i to nie jest żadna niespodzianka. Sądzę, że nawet KOD-owski wesoły autobusik to przeczuwał, bo i w piątek, i w sobotę ze sceny płynęły zalatujące desperacją wezwania: „nie siedźcie w internecie”, „przyprowadźcie po kilkoro znajomych”. Fakt, że to nie powstrzymało ani Mateusza Kijowskiego, ani opozycyjnych posłów od wygadywania głupot, mocno świadczy o zdolności KOD-u do kreowania stabilnej polityki, to znaczy po prostu pokazuje, że jest ona żadna. Przywódcy KOD-u nie kalkulują, tylko odpływają w pobożne życzenia.

Doraźnie możemy się pośmiać, że ASZdziennik nabrał TVP, posłuchać jak Beata Szydło zapowiada program Krzyk i Wrzask+, a nawet nawtykać kwiatów i baloników w barierki. To wszystko będzie przyjemne i nawet zasłużone, bo to był ciężki rok. Nabierzmy tych wrażeń na zapas, bo zaraz będziemy dużo zgrzytać zębami, gdy się okaże, że na przykład niewpuszczanie dziennikarzy do Sejmu to już tak na stałe.

Na dłuższą metę warto się zastanowić, jak powinna wyglądać strategia budowy sprzeciwu wobec reżimu. W tej strategii naszym wielkim atutem i prezentem od rządu jest sam rząd: niekompetentny, nieskuteczny, zinfiltrowany przez dyletantów i sabotażystów pokroju Szyszki i Misiewicza, a do tego, jak się okazuje, zewnątrzsterowalny. Natomiast naszym wielkim balastem i ograniczeniem jest KOD, który urósł za duży, żeby go zignorować lub unieważnić, a który niestety będzie nam przeszkadzał w ten sposób, że nie zaprzestanie kręcenia źle skonstruowanych narracji.

Roszada

Dobra narracja ma kilka charakterystycznych cech.

Po pierwsze, jest trwała, to znaczy zawsze jest jakiś dalszy ciąg. Narracje KOD-u szybko się rozpadają, ponieważ są jak wykrzyknik: coś się wydarza, KOD się oburza, organizuje wielką demonstrację, na której wszyscy pozbywają się emocjonalnego balastu, a potem wracają do domu i wszystko się rozpływa, bo balast jest już zrzucony. Trwałą narrację buduje na przykład ZNP: konflikt o reformę edukacji rozwija się od dłuższego czasu, wchodzi w kolejne etapy, ZNP tu zbiera podpisy, tam organizuje oświadczenie rady miasta, teraz oficjalnie przygotowuje strajk, za tydzień być może ten strajk ogłosi i tak dalej. Ja to na przykład śledzę z czystej ciekawości, bo to jest dobry serial. Chcę wiedzieć, co będzie w następnym odcinku. ZNP korzysta, bo robię im frekwencję na pikietach.

Po drugie, stosuje mechanizm „zapowiedź-puenta”, to znaczy każdy krok narracji buduje pewne oczekiwania wobec następnego kroku, a później, gdy ten następny krok się wydarza, oczekiwania zostają rozstrzygnięte. Tutaj właśnie KOD potknął się w piątek: zbudował oczekiwanie wielkiego, powszechnego buntu, które owszem, rozstrzygnęło się, ale w zaprzeczeniu, mianowicie buntu póki co nie ma. Zestawcie to z czarnym protestem: obie jego kluczowe akcje, czyli tag i poniedziałek, stworzyły oczekiwanie, że coś tam się będzie działo, ale chyba nie za wiele, po czym w obu przypadkach oczekiwanie zostało przelicytowane, bo działo się więcej i bardziej niż ktokolwiek przewidywał. Już wiemy, że w takiej sytuacji rząd wycofuje się w popłochu, a poza tym w ogóle sporo wskazuje na to, że oni mają niskie morale. Budujcie oczekiwania, które możecie przelicytować.

Po trzecie, wyznacza ludziom role w taki sposób, że ludzie te role rozumieją. Poprawnie skonstruowana rola ma cztery kluczowe elementy:

  • coś, co trzeba zrobić,
  • sposób, w jaki można to zrobić,
  • powód, żeby to zrobić, oraz
  • sposób na rozpoznanie, że osiągnięty został pożądany rezultat.

KOD między innymi dlatego źle wykorzystuje potencjał sprzeciwu, że nie wyznacza ludziom ról innych niż przyjście na jeszcze jedną demonstrację. To się w pewnym momencie staje frustrujące, bo wciąż powtarzamy czynność, która nie przynosi rezultatów (na przykład dlatego, że nie ma ciągów dalszych, bo jakby były, to mogłyby posłużyć za rezultat, nawet gdyby rząd nie cofnął się ani kroku). Porównajmy to z razemowym miasteczkiem pod KPRM, gdzie ról było wiele. Można było zapisać się na dyżur, po to by nie zabrakło 15 osób do kontynuowania wydarzenia. Można było przyjść pod wieczór i potańczyć do muzyki, co stanowiło rezultat sam w sobie. Można było podrzucić imprezie prowiant i od razu czmychnąć, ale znowu zachodził pożądany rezultat, bo ludzie to zjadali i dziękowali. Można było nawet wsiąść w samochód i zatrąbić, bo ludzie odmachiwali. Miasteczko jest moim najlepszym wspomnieniem z całego roku! Chciałbym mieć dzieci, którym mógłbym o tym opowiadać.

Modelowym przypadkiem, na którym być może powinniśmy wzorować przyszłe działania, jest wspomniana już kampania ZNP, która spełnia wszystkie powyższe warunki. Narracje w konkretnej, codziennej sprawie, która dotyczy np. czyjegoś zawodu, są w ogóle o tyle wdzięczne, że taka sprawa sama z siebie definiuje rezultat. Zauważcie, że ZNP jest w tym momencie odporny na porażkę, ponieważ zmobilizował dużo ludzi i wygląda na to, że dobrze nimi zarządza. Nawet jeżeli reforma wejdzie w życie we wrześniu, to będzie można przekonująco argumentować, co następuje: rząd zlekceważył protestujących, ale ciąg dalszy nastąpi, bo w takim razie będziemy kontynuować sprzeciw na innych, jakże licznych frontach. Z metod ZNP można na przykład szkolić ludzi w innych branżach, być może przy okazji ulepszając je, bo oczywiście nie zakładałbym, że ZNP wszystko robi dobrze.

Można też, przynajmniej na dłuższą metę, koordynować protesty ze sobą. Dopóki tylko reagujemy, rząd nami pomiata, jak chce, nie dlatego, że tworzy więcej niż jedną kontrowersję i musimy wybierać, tylko dlatego, że otwiera kontrowersję, po czym szybciutko ją zamyka i pfff! nie ma tematu. Gwałtowne, jednorazowe demonstracje znakomicie się w to wpisują, dlatego KOD i PiS, być może wbrew własnej woli, nie zwalczają się, tylko żyją w symbiozie. Ale możemy zrobić to mądrzej. Możemy nie odpuszczać. Zamiast od razu wybuchać – przyczepiać się. To nie musi być bardzo widowiskowe, byle było konsekwentne. Możemy pokazywać, że sprawa trwale nas obchodzi i budować zaangażowanie w nią, zanim rząd w ogóle podniesie dany temat i na długo po tym, jak go porzucił.

Szach

Przypomnijcie sobie kwiecień. Jak tylko się okazało, że wobec zakazu aborcji jest mocny sprzeciw, rząd próbował go medialnie zakopać. Beata Szydło dosłownie ogłaszała, że „nie ma takiego tematu”. Ale kobiety nie dały się nabrać i we wrześniu były gotowe na rewanż, po którym rząd się poddał bez zastawiania Sejmu barierkami, choć przecież wtedy też tam stał tłum po zmroku.

Do eskalacji dążmy wtedy, gdy kilka spraw, które trzymamy w ręku, ma do tego potencjał w tym samym czasie. Pozwoli nam to przeciążyć zasoby rządu oraz zmusi ich do ostrożnej gospodarki własną, a nie naszą uwagą. W tej chwili rząd wybiera, o co walczy i kiedy. Jeżeli to my go zmusimy, żeby walczył wtedy, kiedy my powiemy, że czas na walkę, to rząd natychmiast się pogubi.

Jacek

Prowadzi studio działalności okołogrowej Inżynieria Wszechświetności i tam m.in. pisze więcej o grach. Autor podręcznika Level design dla początkujących. Twórczość Jacka można wspierać na Patronite. → facebook → twitter