polityka

Klasy postaci

Mało rzeczy tak mnie frustruje w polskiej prasie, jak nieustające polowanie na Przywódcę opozycji. Denerwuje mnie już sama struktura tego ćwiczenia, czyli licytacja o to, kto jest ważniejszy, silniejszy, szlachetniejszy – kto jest naj. Nie dość, że to gra o sumie zerowej, bo Przywódca opozycji z definicji jest jeden, więc się odstawia do kąta cały tłum wartościowych ludzi, żeby nie zasłaniali widoku, to jeszcze takie stawianie sprawy przyciąga jednostki aspołeczne, którym bardziej zależy na zwycięskim konkurowaniu w gronie opozycji niż na tym, żeby opozycja do czegoś doszła. Podchodząc do polityki w ten sposób, nie powinniśmy się dziwić, że na bazarku wciąż przewijają się takie antytalenty jak Schetyna, Petru, czy Kijowski. Sami ich wykreowaliśmy!

Największą przegapioną szansę widzę jednak w tym, że polska prasa zdaje się sprowadzać wszystko do tego jednego archetypu. A przecież jest tak wiele innych, które aż proszą się, żeby je porywająco opisać. To tak, jakbyśmy wszyscy skupiali uwagę na plebiscycie o tytuł sportowca roku, pomijając tę drobną okoliczność, że bardzo trudno porównać wyczyny piłkarza, skoczka narciarskiego i kierowcy wyścigowego.

Tymczasem spójrzmy choćby na Martę Lempart i Pawła Kasprzaka. Kreując którekolwiek z nich na Przywódcę robimy im krzywdę. Możemy oczywiście nalegać, by rozegrali mecz szachowy o palmę pierwszeństwa wśród opozycji, ale przecież wiemy, jak to się skończy: oboje są cholerykami, zaraz się pokłócą, będzie awantura i kompromitacja. Tymczasem każde z nich ma talent w swojej rodzimej klasie postaci. Marta Lempart jest klasycznym Adwokatem Sprawy, czyli kimś, kto będzie danej idei płomiennie i nieustraszenie bronił, wycinając w tym celu imponujące hołubce retoryczne. Paweł Kasprzak nie ma tego rodzaju swady, ale za to jest utalentowanym Prowokatorem, zmuszającym osoby postronne do zastanowienia, a stronę rządową do czujności. W dniu ogłoszenia dwóch trzecich prezydenckiego weta o mały włos prowokacja by się udała: gdyby demonstracja na Nowogrodzkiej była trochę większa, a policja trochę więcej ludzi pozamykała w radiowozach, poszłaby fama wystarczająca do tego, by zaczął się gromadzić spontaniczny tłum.

Po co opozycji Przywódcy, skoro w rzeczywistości potrzebujemy ludzi charakterystycznych, łatwych do zapamiętania, lubialnych, słowem: twarzy protestu? Kimś takim z powodzeniem mógłby zostać Marek Kossakowski, czyli Weteran. Kossakowski jest nie do zdarcia: przychodzi na prawie każdą demonstrację, na której sam jestem, oraz na wiele takich, które tylko oglądam na zdjęciach. Podczas przemówień stosuje specyficzną intonację, która nadaje się tylko do krótkich wystąpień, ale za to sprawia, że wszystko, co mówi, brzmi jak prawda objawiona. Weteran wszystko już kiedyś widział i wszystko, co teraz ćwiczymy, kiedyś już robił. Dziś dzieli się z nami doświadczeniem i perspektywą.

Większość z Was może nie kojarzyć Barbary Wycisk, Małgorzaty Adamczyk czy Jarosława Kubickiego. To są z kolei Innowatorzy, czyli ludzie zdolni do wymyślenia, a co ważniejsze – przepchnięcia i wdrożenia jednej z tych rzeczy, które potem “robią wirala” i są na ustach wszystkich. Rzeczy takich jak Czarny Protest i San Escobar, albo takich jak Łańcuch Światła. Innowatorzy zwykle działają w drugiej linii i sam w tym momencie wymieniam akurat tych, których przez zbieg okoliczności rozpoznaję z nazwiska. To cisi bohaterowie wojny informacyjnej. Ich wkład w nasz wspólny wysiłek jest kluczowy.

Weronika Paszewska i Bogumił Kolmasiak to Rekruterzy. Przyznam szczerze, że mi natarczywość newslettera Akcji Demokracji działa na nerwy, ale liczby mówią za siebie: milion złotych rocznego budżetu, w tym ponad czterysta tysięcy z wpłat indywidualnych. To są ludzie, którzy do naszych pomysłów przykładają dźwignię i nadają im masę. Dzięki nim słowo staje się ciałem, a z jednorazowego wystąpienia grupy prawników robi się tydzień demonstracji dzień w dzień w ponad dwustu miejscowościach (nie licząc tych, o których prasa się nie dowiedziała).

Klas postaci jest więcej: Zagrzewacze, tacy jak Maciej Konieczny; Budowniczowie Mostów, tacy jak Robert Biedroń; Łącznicy, tacy jak moja dobra znajoma Kaja Mikoszewska, która nie bywa w telewizji, ani tym bardziej w sondażach, bo Łącznik działa nawet nie w drugiej, ale w trzeciej linii, Jego rola staje się jasna po latach, gdy ci sławni wydają drukiem wspomnienia. Są także Idealiści, czyli ludzie, którym umie przyjść do głowy coś tak kuriozalnego jak opisanie polityki poprzez analogię do gry fabularnej i przypisanie poszczególnym aktywistom klas postaci.

Przywództwo w ruchu politycznym to nie jest stanie na skrzynce po jabłkach i perorowanie do kamer. Przywództwo w ruchu politycznym to zdolność szerokiego oglądu sytuacji, spojrzenia na bohaterów, którymi się dysponuje, i przekazania im zasobów, których potrzebują. Przywódca – czy też grono przywódcze, bo nie ma przeszkód, żeby była to grupa osób – to przede wszystkim człowiek pokorny, który umie dostrzec, że otaczają go ludzie lepsi od niego, zdolni do specjalistycznych działań na własną rękę. Dobry przywódca nie jest ani trochę ważniejszy od pozostałych. Jest po prostu bohaterem określonej klasy, mianowicie Strategiem.

Prasa również ma miejsce w tej układance, bo naturalną dla niej jest z jednej strony rola Wzmacniacza, a z drugiej – Zwiadowcy (czyli kogoś, kto ostrzega nas, gdy raźno maszerujemy ku zasadzce). Jest rzeczą smutną i w gruncie rzeczy trochę niepojętą, że zamiast tego współczesna prasa woli być Autorem Groszowych Powieścideł Fantasy Których W dodatku Nikt Już Nie Chce Czytać.

Jacek

Prowadzi studio działalności okołogrowej Inżynieria Wszechświetności i tam m.in. pisze więcej o grach. Autor podręcznika Level design dla początkujących. Twórczość Jacka można wspierać na Patronite. → facebook → twitter