Lubialność
Wydaje mi się, że powinno nam dać do myślenia, że również w Polsce spory fanklub ma Justin Trudeau.
Obstawiam, że większość osób nie orientuje się, jaka jest bieżąca polityka kanadyjskiego rządu, jakie ustawy tam ostatnio rozpatrywano i tak dalej. Trudeau jest po prostu sympatycznym i charyzmatycznym gościem, któremu znakomicie udaje się kreowanie wizerunku kogoś, komu nie zawsze wychodzi, ale widać, że się stara i przejmuje ważnymi sprawami. To nam imponuje, bo jest godne naszych aspiracji (stara się! przejmuje się! ważne sprawy!) i równocześnie wiarygodne (nie zawsze mu wychodzi, zupełnie jak mi).
Doskonale widzimy na tym przykładzie, że mamy niezaspokojoną potrzebę pozytywnej polityki robionej przez sympatycznych i charyzmatycznych ludzi. Bardzo chciałbym, żeby moi znajomi i ich znajomi z szeroko pojętej opozycji wzięli to sobie do serca. Ta – jak to mówią anglofoni – “lubialność” nie jest potrzebna Waszym przeciwnikom, tylko właśnie zwolennikom. “Lubialność” mobilizuje ludzi do działania i angażowania się. Justin Trudeau zachowuje się w taki sposób, że ludzie chcą być bardziej jak Justin Trudeau, więc go mocniej wspierają, do tego stopnia że mówią o tym wprost i jawnie, a więc sam Justin Trudeau ma dzięki temu większe pole manewru.
Myślę też, że jest znaczna mądrość w umiejętności rozpoznania, czy się jest człowiekiem z pierwszej, czy z drugiej linii. Ludzie-czołgi też są potrzebni, tylko po prostu nie należy mylić pięści z twarzą.
(sam czasem mam ochotę stanąć na skrzynce po piwie i wygłosić przemówienie, ale prawda jest taka, że powinienem raczej skupić się na pisaniu ich dla innych)
republikacja z facebook.com/jzwesolowski/posts/663825853798754