Bez mleka
Czuję się wykluczony z najnowszej pięciominutowej mikroafery. Mam lewicowe poglądy, ale nie piję ani kawy, ani mleka sojowego.
A tak bardziej serio, to jednym z bardziej szkodliwych nawyków, jakie widzę w polskiej kulturze debaty, jest rącze cytowanie możliwie najbardziej wyrazistych przedstawicieli nurtów, które nam się nie podobają. Niekwestionowaną gwiazdą całego spektrum liberalno-socjalnego jest np. posłanka Pawłowicz, której cały przekaz jest emocjonalny i w związku z tym nawet nie da się z nim dyskutować.
Kiedy narzekam, że polska kultura opiera się na podporządkowaniu, odrzuceniu i ogłaszaniu niepodległości od siebie nawzajem, to mam na myśli między innymi to, że bardzo chętnie wspólnie natrząsamy się z tego, co jakiś bardzo zaaferowany człowiek powiedział o rowerach, autobusach i latte z mlekiem sojowym, ale jak trzeba się zastanowić, jak uczynić demokrację atrakcyjną dla pokolenia rozczarowanych 30-latków z małych miast, to nie ma komu.
republikacja z: facebook.com/jzwesolowski/posts/564414727073201