demonstracje

Raport z demonstracji 5 listopada 2016

O ile duże demonstracje mają bezpośredni wpływ na rzeczywistość polityczną, o tyle małe pikiety stanowią swego rodzaju teatr. Nie znaczy to, że się nie przydają.

Dzisiejsza pikieta w obronie HDP, wyrażająca sprzeciw wobec dyktatury Erdogana, miała podobne znaczenie dla ludzi w Turcji, jakie dla nas miały zagraniczne, solidarnościowe demonstracje czarnoprotestowe.

(ta myśl sama przyszła mi do głowy, więc ucieszyłem się, gdy jeden z mówców też to powiedział)

Jest też szereg skutków, które na politykę oddziałują pośrednio. Kilkadziesiąt osób ze “stałej ekipy” sobie porozmawiało i miało odrobinę życia towarzyskiego (nb. mam wrażenie, że powoli sam zaczynam być “stałą ekipą”, bo dwóch znajomych podeszło, żeby się przywitać). Dwóch policjantów pilnujących zajścia wynotowało sobie coś do kajecików (obstawiam, że nazwiska obecnych). Przechodnie na Krakowskim Przedmieściu sobie popatrzeli, a nawet kilka osób przystanęło na dłuższą chwilę. Kilka osób z mediów zrobiło materiały. Ja upolowałem cztery sztuki ulotek “za wolność naszą i waszą”, które jeszcze dzisiaj rozkleję w okolicy, oraz jedną sztukę gazetki “pracownicza demokracja”, z którą chętnie się zapoznam jako pewnym zjawiskiem kulturowym.

Przy okazji doświadczyłem socjotechniki ze strony osoby, która te gazetki sprzedawała. Sztuczka polega na tym, że najpierw pyta się kogoś, czy chce gazetkę, tak jakby była darmowa, a jeśli ten ktoś powie, że tak, poproszę, to się go pyta, czy ma dwa złote. Oczywiście to działa tylko dopóki ktoś nie wie, że to jest sztuczka.

(żeby nie było – dałem dwa złote, a jakbym akurat nie miał dwóch złotych, to bym dał pięć)

Ponieważ mieszkam dwa kroki od pl. Bankowego, to czasem widuję różne pikiety zupełnym przypadkiem, akurat przechodząc obok. Te razemowe prezentują się lepiej od tych przypadkowych, bo przychodzi na nie solidne pięćdziesiąt osób, w porywach do stu. Wydaje mi się, że sekret polega na tym, że Razem to nie jest partia (chociaż oczywiście to też), tylko koalicja. Na kolejnych wydarzeniach widzę te same flagi i twarze i na przykład już wiem, że jeśli Razem się gdzieś wybiera w sprawach społecznych, to pewnie zobaczę tam również Inicjatywę Pracowniczą, a jeśli chodzi o sprawy zagraniczne, to przyjdą anarchiści z grup antyfaszystowskich oraz nie tyle “cudzoziemcy”, ile konkretni aktywiści, którzy przypadkiem akurat są “cudzoziemcami”.

(słuchając ich dochodzę do wniosku, że fonetyka danego języka wpływa na dramaturgię demonstracji odbywającej się w tym języku, ponieważ przemówienie jest mniej lub bardziej improwizowaną recytacją, a recytacja ma rytm, który zależy od fonetyki; ciekawie słucha się kogoś, kto mówi po polsku, ale przemawia po turecku, czy też w kurmandżi)

Praktyczny wymiar “koalicyjnego” układu jest następujący. W “ulicznej” polityce da się zauważyć kilka stopni zaangażowania. Pierwszą warstwą są “hardkorzy”, którzy się zapisują do partii i tym podobnych, chce im się przyjść w taki dzień jak dziś i jeszcze zrobią na tę okazję transparent. Drugą warstwą są “midkorzy”, czyli ludzie tacy jak ja, którzy zasadniczo siedzą z boku i dogadują, a marznąć im się nie chce, ale interesują się na tyle, żeby na przykład machnąć notkę na Facebooku. Trzecią warstwą są “każuale”, którzy przychodzą tylko gdy sprawa jest nagła, porywająca bądź dotyczy ich bezpośrednio (a najlepiej wszystko naraz). Każda grupa polityczna to stosunkowo nieliczne grono hardkorów, które nigdy bardzo duże nie urośnie, bo w ogóle ludzkość tak ma, że grupy liczące więcej niż sto osób przestają działać. Skalują się “midkorzy”, a zwłaszcza “każuale”. Dlatego o powodzeniu dużej demonstracji decyduje to, czy dana grupa umie zrobić dobrą propagandę i zmobilizować osoby w zasadzie postronne, natomiast o powodzeniu i znaczeniu pikiety decyduje to, z iloma różnymi grupami “hardkorów” umiemy się dogadać.

To jest praktyczny przejaw tego, co pisałem wczoraj o wspólnotach. Jednym z dzisiejszych mówców był anarchista, który zaczął od tego właśnie, że jest anarchistą i żadnej partii politycznej nie ufa. Ale nikt go z tego powodu nie wyrzucił z imprezy było nie było partyjnej. Wspólnota ludzi o lewicowych przekonaniach działa lepiej dzięki temu, że jest rozmyta. Wybór między “razem” a “osobno” jest fałszywą dychotomią, ponieważ trzeba zapytać jeszcze: “razem z kim” i “na jakich zasadach”.

Swoją drogą, dopóki w takich sprawach jak dyktatura Erdogana robi się tylko pikiety, ich wpływ na rzeczywistość polityczną jest pośredni. Zbliża się okazja do oddziaływania bezpośredniego. W przyszły piątek [11 listopada] na placu Zamkowym o 15 jest demonstracja “za wolność naszą i waszą”. Im więcej Was przyjdzie, tym lepiej.


republikacja z facebook.com/jzwesolowski/posts/724148477766491

Jacek

Prowadzi studio działalności okołogrowej Inżynieria Wszechświetności i tam m.in. pisze więcej o grach. Autor podręcznika Level design dla początkujących. Twórczość Jacka można wspierać na Patronite. → facebook → twitter