Pętla zaangażowania WOŚP
Orkiestra jest tym, czym jest, ponieważ jest bardzo dobrze skonstruowaną pętlą zaangażowania.
Żeby pętla zaangażowania była dobrze skonstruowana, potrzeba czterech rzeczy:
- uczestnicy muszą wiedzieć, co trzeba zrobić
- muszą wiedzieć, jak to zrobić
- muszą wiedzieć, po co to robią
- musi istnieć miara postępów
Co trzeba zrobić w Orkiestrze? To piękne, że odpowiedzi znajdziemy wiele:
- wyjść na dwór z puszką
- wrzucić do puszki
- wziąć udział w aukcji – jako kupujący lub sprzedający
- opowiedzieć o Orkiestrze znajomym, wkleić serduszko w awatarka
- zgłosić się jako wolontariusz do prac pomocniczych (obsługa finału, sztaby, infrastruktura cyfrowa)
Jak to wszystko zrobić? Nie będę się rozpisywał, bo w żadnym z wymienionych przykładów nie jest to szczególnie skomplikowane, może poza ostatnim punktem, dostępnym głównie dla osób z konkretnymi umiejętnościami. Rzecz w tym, że to nie jest filozofia. Działanie na rzecz Orkiestry jest rozbite na proste, intuicyjne kroki.
Po co to robimy? Orkiestra wali prosto z mostu, a cel zbiórki mieści się w jednym zdaniu. Ono jest dosyć długie, ale daje się z grubsza zapamiętać: na opiekę nad seniorami, na noworodki, na leczenie nowotworów u dzieci, na dzieci z chorobami serca i tak dalej. Konkretnie, a nie po prostu „na dzieciaki”, „na dobroczynność”, czy wręcz „na Orkiestrę”.
Najtrudniejsza jest zwykle miara postępów, czyli odpowiedź na pytanie: „skąd wiem, że już jest zrobione, albo chociaż, ze niedługo będzie?”. Większość akcji wszelkich, nie tylko charytatywnych, ma tutaj spore wyzwanie. Weźmy PAH, instytucję szanowaną, doświadczoną, wiarygodną. Wiadomo, że zbierają na pomoc ofiarom wojny w Syrii. Kto z Was umie od ręki powiedzieć, jak bardzo pomogli? Ile zebrali? Co za to kupili? PAH te informacje podaje, ale żeby je poznać, trzeba się zainteresować.
A teraz: kto z Was umie przytoczyć, ile z grubsza Orkiestra zbiera podczas finałów?
Orkiestra dosłownie sprowadziła swoje działanie do jednej liczby i o tej liczbie wszędzie trąbi. Owsiak na żywo ekscytuje się, że jest już tyle i tyle. Wolontariusze podają wyniki ze swoich puszek. Ale to by jeszcze było za mało. Równie ważne jest pozbycie się przez Orkiestrę dwóch nieskończoności:
- wiadomo, gdzie Orkiestrę spotkać: najbliższa puszka jest zapewne na pierwszym większym skrzyżowaniu lub placu, czyli niedaleko
- wiadomo, KIEDY Orkiestrę spotkać: wiadomo, kiedy jest finał, wiadomo że to jest konkretny dzień, wiadomo że „światełko do nieba” będzie o dwudziestej
Obie te rzeczy sprowadzają zaangażowanie w Orkiestrę do czegoś, co z łatwością sobie wyobrażamy.
Zauważcie, że Orkiestra nie boi się na zakończenie finału podać wstępnej kwoty, mimo że potem faktyczny wynik się huśta. Absolutnie kluczowe jest istnienie tego momentu, o którym wiemy z góry, że wtedy się dowiemy, jak nam poszło.
Liczy się nie tylko to, że taki moment jest, ale też, że się go przeprowadza dobitnie. Światełko do nieba, choć odbywa się parę godzin przed północą, w sferze symbolicznej dla wielu osób jest właśnie tą zasadniczą kulminacją. To nie jest tylko pokaz fajerwerków. To jest kropka w zdaniu i widoczny z daleka znak, że znowu się udało. Jednocześnie jest to rytuał wspólnoty, bo oczywiście jeśli ktoś tam jest, na miejscu, to jest tam wraz z innymi ludźmi.
Potem wszystko się kończy i jest pozamiatane. Można iść do domu i w poniedziałek pójść do pracy. Na pamiątkę zostaje nam serduszko, żeby nam aż do wiosny przypominać, że było fajnie.
W tym samym momencie zaczynamy odliczanie do kolejnego finału, za rok. Orkiestra gra do końca świata i o jeden dzień dłużej, ale to jest nieskończoność pozorna, bo faktyczny rytm to rok czekania – dzień finału – rok czekania – dzień finału i tak dalej. Zauważcie, że Orkiestra nie robi hecy z działań zakulisowych, takich jak to, że po wielkim finale trzeba dosłownie posprzątać, a więc dla pewnych osób ta heca trwa dłużej, niż dla innych. Dla nas, odbiorców, przewidziana jest pewna bajka, którą okrojono do tych elementów, które nas najbardziej interesują.
I ta bajka trwa już od 25 lat. Nie są w stanie naruszyć jej ani prawicowe trolle próbujące rozpowszechniać pomówienia, ani osoby, które np. narzekają, że gdyby nie robić tej całej hecy w telewizji, to by można tę samą kasę dać na coś tam. No można by, ale wtedy nie byłoby bajki, która nas uczy, że współdziałanie jest fajne, że przynosi rezultaty, że umiemy się dogadać i że można zrobić coś dużego, w ważnej sprawie i do tego na wesoło. A ta bajka jest równie ważna, co sprzęt dla szpitali, bo ona w nas zostaje. Skoro raz się udało, to może się udać milion razy.
republikacja z facebook.com/jzwesolowski/posts/762578407256831
od redakcji: Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy można wspierać także przelewem online.