Specjacja na żywo i w kolorze
We wschodniej części Ameryki Północnej powstaje właśnie nowy gatunek, i to nie bakteria czy inny ślimaczek, tylko całkiem konkretne rozmiarowo stworzenie: kojot wschodni.
Trochę wbrew nazwie, to nie jest po prostu kojot. To hybryda, i to dość skomplikowana: badania genomu, przeprowadzone w 2014 roku wskazują 62% genów kojota zachodniego (“zwyczajnego”), 14% wilka zachodniego, 13% wilka wschodniego i 11% psa. Naukowcy twierdzą, że kojot wschodni powstał ze skrzyżowania się wilkojota (Coywolf) z psem.
Taka hybryda jest bardzo ciekawa: wilkojot łączy cechy wilka (który umie i lubi polować w lasach) z cechami kojota (który umie sobie radzić w otwartym stepie). Taka mieszanka pozwala wilkojotom zasiedlać tereny, na których wilki zostały wybite, oraz polować na standardową zwierzynę leśną, np. jelenie (co także zostało zaobserwowane). Jeśli do tego dodać geny psie, otrzymujemy stworzenie, które niespecjalnie boi się ludzi oraz potrafi zasiedlić przedmieścia i ich pełne pyszności śmietniki.
Miejskie życie wymaga jednak pewnych dodatkowych adaptacji, ale kojoty wschodnie dają radę: przystosowały się do nocnego trybu życia, a także do obecności samochodów – rozglądają się w obie strony, zanim przejdą ulicę.
w 2016 roku złożono propozycję, aby kojota wschodniego oficjalnie uznać za odrębny gatunek, któremu wstępnie nadano nazwę Canis oriens.
Więcej: Wikipedia, The Economist.