demonstracje

Demonstracja 20 lipca, 21:00

Widzę dwie możliwości w tej chwili. Możliwość pierwsza: w niedzielę Kościół ogłasza odpowiednio imponująco sygnowane pismo, w którym stwierdza, że tak się nie da żyć i że prace nad reformą sądownictwa trzeba zrestartować. Prezydent na to ogłasza, że on te ustawy popiera, ale bardzo szanuje biskupów, bo to dla niego wielki autorytet, dlatego nie podpisze. Prezydent wychodzi na męża stanu, Kościół wychodzi na mediatora, a wszystko za niewielką cenę okrucha ego Kaczyńskiego (ach, ależ to jest dla Kaczyńskiego cały majątek, prawda?).

Możliwość druga: Duda podpisuje jedną lub więcej z tych ustaw, a wtedy wszyscy gramy w rosyjską ruletkę. Wszyscy.

Okrążenie

Demonstrujący okrążyli dzisiaj Sejm w całości. Na Senackiej tysiąc osób. Na Frascati trzysta. Na Nullo pięćset. Na Górnośląskiej dwieście osób przy Maszyńskiego i dalej ciągły szereg na jezdni, aż do Jazdów. Na Brandysa, pod oknami Senatu – tysiąc. Do tego mnóstwo ludzi robiących rundki dookoła całego terenu, rozglądających się, co się dzieje. Wszędzie świeczki.

W jednym miejscu (nie zdradzę gdzie, dla dobra funkcjonariuszy) widziałem, jak demonstranci wdali się z policjantami w przyjazną pogadankę. Na tym między innymi polega ruletka Kaczyńskiego: jak już każe policjantom pałować, to może akurat paść na takich, którzy naprawdę woleliby pogadać. Oni przecież widzą, kto tam stoi: studentki, księgowe, starsze panie, mężczyźni w okularach.

Gotowość na przemoc

Ci demonstranci, którzy dziś okrążali Sejm, to nie są hardkorzy z ORP – a jednak w większości są gotowi na przemoc. Nie taką, że kogoś złoją, tylko taką, że ktoś będzie próbował złoić ich, a oni się tego nie boją (lub też tak im się, póki co, wydaje). Na scenie bojowe przemówienia i ostre hasła: “wszyscy razem, pięści w górę, zatrzymamy dyktaturę!”. W pewnym momencie pada deklaracja: jeżeli będzie trzeba nawalać się na ulicach, to będziemy.

Niech to w Was wsiąknie, jak mawiają anglosasi.

Na razie to było maksymalnie pięć tysięcy osób. Dużo więcej stało pod główną sceną, nigdzie się nie ruszało (chyba że do domu) i grzecznie wznosiło świeczki. Zresztą, kiedy godzinę wcześniej, po zakończeniu wystąpienia Akcji Demokracji, mikrofon został oddany gospodarzom (Akcja tam nie mieszka, scenę wypożyczyła) i zaczęły się nawoływania do okrążania Sejmu, dużo ludzi sobie poszło. Nic dziwnego, bo na tym właśnie polega sukces Akcji, że stworzyła formułę dla ludzi, dla których zwykłe protesty są za ostre. 90% protestujących nie jest jeszcze gotowe na konfrontacje. Ale będzie.

Schetyna? Jaki Schetyna?

“Zjednoczona Opozycja” o 20 przez pałacem celebrowała samą siebie – zresztą nieudolnie, wiało tandetą, szybko stamtąd uciekłem, żeby zdążyć pod Sejm na 21. Wspominam o niej, ponieważ z punktu widzenia wydarzeń spod Sejmu Zjednoczona Opozycja nie istnieje. Schetyna? Kto to w ogóle jest Schetyna? Protest sejmowy napędzają ruchy obywatelskie: ORP, OSK i trochę również KOD (sympatyczną panią z Klubu Lewaka, która przemawiała w sobotę, widziałem, jak siedziała na środku Górnośląskiej wśród świeczek). Kilka razy słyszałem, jak ktoś przemawiał w tonie, że politycy nie są nam potrzebni, że zwłaszcza ci sejmowi do niczego się nie nadają i że sprawy trzeba załatwiać na ulicy. Ci ludzie na Platformie i jej przystawkach już położyli laskę.

Prowodyrami są w tej chwili kobiety. To od kobiet słyszałem ze sceny najbardziej bojowe wypowiedzi. To kobiety były w większości przypadków organizatorkami lub przywódczyniami w poszczególnych punktach węzłowych, czyli tam, gdzie stały blokady. One się nie wzięły znikąd. To są weteranki Czarnego Protestu.

Jeżeli dojdzie do przemocy (oby nie), to zupełnie się nie zdziwię, gdy mężczyźni powiedzą, że to nie jest rozwiązanie, że się dogadajmy, że trzeba spokojnie, a wtedy kobiety rozniosą Sejm na widłach. Jakaś pyzata blondyneczka metr pięćdziesiąt na obcasach zarżnie Kaczyńskiego łyżeczką do herbaty.

Każdy głos się liczy

Najważniejsza lekcja dla nas brzmi: absolutnie każda rzecz, którą robimy, ma znaczenie i procentuje po pewnym czasie. Weronika Paszewska z Akcji Demokracji mówiła dzisiaj – do kilkunastotysięcznego tłumu – prawie dokładnie to samo, co trzy godziny wcześniej mówił Maciej Konieczny na happeningu Razem. Ludzie na blokadach krzyczeli “solidarność naszą bronią”, czyli sztandarowe hasło Lewicy. Stała ekspozycja przed Sejmem już jest faktem, stoi tam kilkanaście namiotów i przysięgam, że przyłapałem się na sprawdzaniu, czy któryś z nich nie jest może karminowy.

Kiedy Akcja Demokracja urządziła pierwszy łańcuch światła, sporo osób pytało, po co to w ogóle, przecież to nie jest sposób na dyktatora, ale nie mieli racji, ponieważ łańcuchy światła dla mnóstwa ludzi są rozgrzewką. Oni później przychodzą na inną demonstrację i chcą tam zrobić coś więcej. Czasami dużo więcej. To jest w ogóle niesamowite, w jakim tempie ludzie się rozkręcili. Żyjemy w innym kraju niż miesiąc temu.

A te gimnastyki, które urządza ORP, polegające na opieraniu się o barierki, to jak myślicie, co to jest? To jest przygotowywanie ludzi na konfrontację. Oni tam dosłownie ćwiczą podchodzenie do barierek i stawanie oko w oko z policjantem (nawet jeśli leżą).

Zabierzcie go stąd

Tymczasem Frasyniuk jest debil. Sąd Najwyższy to miejsce symboliczne, więc się tam spotykamy, a potem idziemy pod Sejm, bo tam mamy coś do załatwienia. Nie odwrotnie. Ja nie wiem, co KOD ma z tymi postaciami wodzowskimi. Frasyniuk mówi nieskładnie, sadzi frazesy, emanuje obsesją na punkcie Kaczyńskiego, a do tego wpada na głupie pomysły. A ludzie wcale go nie lubią: gdy wychodziłem spod Sejmu o 23:45, właśnie mniej więcej połowa ludzi też się zwijała i zbiegiem okoliczności wtedy też na scenę wszedł Frasyniuk. Jak myślicie, ile osób wróciło, żeby go posłuchać?

Tylko ja.

Jacek

Prowadzi studio działalności okołogrowej Inżynieria Wszechświetności i tam m.in. pisze więcej o grach. Autor podręcznika Level design dla początkujących. Twórczość Jacka można wspierać na Patronite. → facebook → twitter