Front Atmosferyczny, 20 lipca 2017, 12:53
W mojej głowie kłębią się frazy odezw i manifestów. Nie czuję się do nich upoważniony, bo jestem tylko kolesiem z internetu, który w dzieciństwie jadł mielone z ziemniakami, a jako dorosły stara się nie martwić tym wszystkim, co się dzieje wokół.
Jest kilka powodów, dlaczego w tej chwili mi się to nie udaje.
*
Kiedyś będę stary, podobnie jak moja ukochana. Może się zdarzyć, że ukochana zachoruje, a wtedy ja będę ją odwiedzał w szpitalu. Będę się przyglądał, jak nikt nie ma dla mojej ukochanej czasu. Będę bezskutecznie zadawał pytania o jej zdrowie i potykał się o rzeczy przypadkiem pozostawione na środku korytarza. Stanie się tak, bo pielęgniarki, które dziś biją na alarm, że ich brakuje i domagają się lepszych warunków opieki nad pacjentami, zostaną za swój protest zwolnione, a podporządkowany ministrowi sąd ich nie obroni.
*
Kiedy idę ulicą wieczorem i widzę patrol policji, nie zwracam na niego uwagi. Chcę, żeby tak zostało. Nie chcę musieć skręcić w przecznicę tylko dlatego, że patrol może pomylić mnie z kimś innym, zabrać na komisariat, pobić, a potem pozostać bezkarnym, bo sąd nie będzie już ścigał przestępstw, które postawią ministra kierującego policją w złym świetle.
*
Jestem najemcą w starym budynku, zbiegiem okoliczności położonym w atrakcyjnym punkcie miasta. Mam uczciwą umowę wynajmu z moim uczciwym gospodarzem. Ale w moim mieście to czasem nie wystarcza. Prawniczymi kruczkami, z wykorzystaniem niejasności wynikłych z zawirowań wojennych, ludzie zamożni i bezwzględni wyłudzają własność całych działek, wartych dziesiątki milionów złotych. Któregoś dnia mój gospodarz zostanie wywłaszczony, a ja wyląduję na bruku. Sąd podporządkowany ministrowi nie stanie po mojej stronie, bo ludzie zamożni mają znajomości w ministerstwach, a ja nie.
*
Czasami bywam ambitny. Mam własną, niewielką działalność, wspólnie tworzymy gry komputerowe. Chcę dawać ludziom zatrudnienie. Chcę im uczciwie płacić. Będę więc zawsze w trudniejszej sytuacji niż moja konkurencja, która będzie ode mnie tańsza, bo nie przestrzega Kodeksu Pracy. Dziś sądy sobie z tym nie radzą, bo są przeciążone, a przepisy są niejasne. To się miało zmienić, ale zamiast tego będzie jeszcze trudniej, bo zamożny konkurent będzie miał znajomości w ministerstwach, a ja nie.
*
O zatrudnieniu w jakimkolwiek przedsięwzięciu z udziałem rządu lub samorządu mogę zapomnieć. Sąd podporządkowany ministrowi nie przeciwstawi mu się, gdy ten kolejną posadę powierzy krewnym i znajomym, a przy okazji da im podwyżkę. Znajomi ministra będą się obijać i dokuczać fachowcom, nic nie będzie zrobione, wpływy z podatków przepadną, a sąd podporządkowany ministrowi i tak powie, że nic nie zaszło.
*
Chciałbym, żeby Polska dobrze kojarzyła się na świecie. To jest bardzo trudne, gdy minister spraw zagranicznych nie pamięta nazw krajów i na poczekaniu wymyśla nowy. Chcę móc mu powiedzieć: hej, człowieku, ogarnij się. Nie będzie to możliwe, bo minister pozwie mnie za to, że go jakoby obrażam, a sąd podporządkowany ministrowi to przyklepie.
*
Chciałbym, żeby Polska była bezpieczna. Do tego potrzebna jest jej dobrze zorganizowana armia. Kiedy co najmniej dwóch dziennikarzy z zupełnie odmiennych opcji ideowych alarmuje, że Minister Obrony Narodowej padł ofiarą działań obcego wywiadu, chcę, żeby zostało to szczegółowo i publicznie omówione, a sam minister złożył wyjaśnienia. Nie może być tak, że minister składa pozew do sądu i blokuje publikację doniesień. W sądzie podporządkowanym ministrowi to właśnie będzie normą, bez względu na przepisy.
*
Aby to wszystko powstrzymać, aby kupić nam los na loterii, na której być może kiedyś wygramy życie w normalnym kraju, stoję dziś na ulicy ze świeczką i sprzeciwiam się podporządkowaniu sądów ministrom. Domagam się od prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej potrójnego weta.
Rząd nie umie spojrzeć mi w twarz. Przepycha ustawy nocą. Rękami posła Piotrowicza łamie procedury sejmowej komisji sprawiedliwości. Obelgami odwraca uwagę. W ostatnich dniach zostałem już nazwany zdrajcą, mordercą, puczystą, koryciarzem i ubeckim psem. Moi rodzice, których w 1989 roku było stać tylko na suterenę bez łazienki i centralnego ogrzewania, ale którzy i tak woleli kupić mi książkę, niż sobie spodnie, muszą teraz mieć niezły ubaw.
*
Ten kraj nie jest dobrem wyłącznym Misiewicza, Szyszki, Kurskiego ani Rydzyka. Jest dobrem wspólnym wszystkich Obywateli. Najwyższa pora przypomnieć o tym rządowi – pokojowo i stanowczo. To my pracujemy na ten kraj każdego dnia. To my go finansujemy podatkami. To my budujemy, produkujemy, leczymy, nauczamy, sprzedajemy, informujemy i żywimy. Bez nas rząd może rządzić co najwyżej położeniem paprotki na parapecie w gabinecie.
Weź świeczkę, latarkę lub telefon i przyjdź o 21 pod sąd w Twoim mieście. Jeśli możesz, przyprowadź znajomych. Nie musisz nic mówić, nie musisz nic robić, wystarczy być. Zajmie Ci to godzinę – ale Polskę popchniesz do przodu o lata.