Demonstracja 13 listopada 2017
Na pikiecie antyfaszystowskiej Obywateli RP pod urzędem miasta Warszawy pojawiło się kilkadziesiąt osób i sporo telewizji. Zważywszy porę dnia – świetna frekwencja, zwłaszcza po stronie mediów. Spotkany na miejscu działacz Razem wyraził wręcz pewną zadumę nad tym, że w przypadku wydarzeń organizowanych przez jego partię przyciągnięcie tak bogatego zestawu kamer przychodzi z trudem, a tu udało się z marszu.
Wydaje mi się, że zadecydował timing. Wszyscy przez weekend zdążyli przerazić się jawnym faszyzmem różnych takich “separatystów rasowych”, a mainstreamowe media są właśnie na etapie zastanawiania się, że może przydałby się jakiś marsz antyfaszystowski, czy coś. Kto wie, być może nawet już za tydzień-dwa opozycja parlamentarna przedstawi w tej sprawie jakieś stanowisko. Tymczasem Obywatele RP już dziś, tu i teraz, są, organizują i działają.
Przy okazji relacji z sobotniej demonstracji antyfaszystowskiej wspominałem, że prawdziwą zjednoczoną opozycją jest dziś centrolewica. W praktyce wygląda to tak, że na pikietę urządzoną przez Obywateli RP przychodzą różni inni, choć niekoniecznie się z tym afiszują. Z Razem przyszło z dziesięć osób, z Pracowniczej Demokracji chyba też coś koło tego. Był również oczywiście Marek Kossakowski z Zielonych, którego do tradycyjnych wyobrażeń Boga Ojca upodabnia nie tylko broda i charakterystyczna intonacja, ale również wszechobecność.
Jedno, czego zawsze można się spodziewać po Obywatelach RP, to inteligentna prowokacja. Dziś były nią race. Stosowanie rac na demonstracjach jest w Polsce zakazane, tymczasem każdy, kto widział doniesienia medialne z soboty, wie, że nacjonaliści zadymili pół śródmieścia. Policja nic z tym nie zrobiła, podobnie jak z innymi przypadkami łamania prawa, takimi jak wznoszenie rasistowskich okrzyków (których zakazuje Konstytucja), dewastacja fasady muzeum, no i rzecz jasna pobicie kontrdemonstrantek na Moście Poniatowskim. Cóż więc zrobili Obywatele RP? Przypomnieli to wszystko, a następnie rzucili policji wyzwanie, odpalając swoje race. Obecni na miejscu funkcjonariusze nie przeszkadzali w tym, również gdy demonstracja przeniosła się pod komendę wojewódzką, gdzie ćwiczenie powtórzono. Zobaczymy, co będzie dalej. Jeżeli do Obywateli RP przyjdzie pocztą jakiś mandat, to na pewno się tym pochwalą.
Dodam dla pełnego obrazu, że race były każda w innym kolorze, tak że łącznie wychodziła tęcza. Skandowano między innymi: “Polska tęczowa, nie brunatna”. Z kolei Paweł Kasprzak w swoim przemówieniu bardzo mocno podkreślił, że w kontrdemonstracji na Moście Poniatowskiego wzięły udział wyłącznie kobiety.
Imponuje mi sposób, w jaki Obywatelom RP udało się wdrożyć taki sposób mówienia i myślenia o demokracji, żeby jej oczywistym składnikiem były prawa kobiet i prawa tęczowe. Lewicowe partie, zwłaszcza Razem, też to robią, ale w sposób tradycyjny, to znaczy prezentują pewną pulę postulatów, które można omawiać niezależnie od siebie. Obywatelom RP udało się wykreować pewną jedność i pewną oczywistość: tęcza jest u nich symbolem demokracji, a jej matkami-założycielkami są kobiety, a więc nie da się powiedzieć, na przykład: “demokracja tak, a geje niech się nie obnoszą”. W tym dyskursie to jest oksymoron.
Kasprzak wygłosił również bardzo symptomatyczną krytykę pod adresem opozycji parlamentarnej, której słusznie wytknął bezczynność i bezdecyzyjność. Powiedział wprost: nie chcemy takich liderów narzuconych z góry, którzy nic nie robią. Zjednoczona Opozycja to bujda. Ewentualny wspólny kandydat na prezydenta Warszawy powinien zostać wyłoniony w prawyborach. Inna symptomatyczna rzecz: Kasprzak zapytał, gdzie w sobotę była opozycja, na co ktoś z tłumu odkrzyknął mu, że na marszu antyfaszystowskim, mając na myśli właśnie nieformalną koalicję centro-lewicową, która się tam stawiła. Ta koalicja jest już faktem na tyle ugruntowanym, że tu i ówdzie zaczyna postrzegać samą siebie jako taką. Zaczyna kształtować się wspólna lewicowa tożsamość polityczna.
W samą porę. Mam szczera nadzieję, że wszyscy politycy i aktywiści nowej opozycji, począwszy od Barbary Nowackiej i Pawła Kasprzaka, przez Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk i Bogumiła Kolmasiaka, a skończywszy na Piotrze Ikonowiczu i Lidii Domańskiej, są teraz zajęci wydzwanianiem do siebie nawzajem i knuciem.