polityka

Nowe trendy

Na poprzedniej demonstracji KOD przegapiłem zbiórkę moich znajomych, więc przeszedłem się parę razy po okolicy, żeby zobaczyć, jak daleko sięga zgromadzenie. Dzisiaj znajomych już nie przegapiłem, więc nie zrobiłem też obchodu. Wiem, gdzie był “mój” koniec tłumu, ale nie wiem, gdzie był koniec przeciwny. Dlatego moje oszacowanie liczebności (15-20 tysięcy) jest najpewniej niedokładne.

Wraz ze znajomymi wypatrzyliśmy nowy trend: ludzie przychodzą ze swoimi osobistymi przypinkami. Członkowie partii w ten sposób deklarują poglądy bez upartyjniania demonstracji jako całości. Widziałem też sporo przypinek nie partyjnych, a odwołujących się bezpośrednio do konkretnych koncepcji.

To już trzecia demonstracja i tym razem na dworze było zimno i mokro, a mimo to znów przyszło dużo ludzi. Wydaje mi się, że tym samym KOD “zlegitymizował” się, to znaczy wykazał, że reprezentuje znaczną grupę i że nie jest efemerydą. Trzeba też przyznać, że KOD nabiera doświadczenia. Dziś mieli więcej sprzętu, na przykład złożony z kilku samochodów konwój z nagłośnieniem.

Jednak dynamika tego ruchu zmienia się. Prywatna inicjatywa dziś nie opróżniała koszyków z trąbkami tak szybko jak poprzednim razem, po czym wnoszę, że rynek się nasyca. To nie znaczy, że ludzie znikli – przeczy temu rozmiar demonstracji – tylko że przestaje przybywać nowych. Jest dosyć możliwe, że KOD dotarł już z grubsza do wszystkich, do których mógł dotrzeć w swojej obecnej formie. Być może jeszcze nie zaktywizował wszystkich potencjalnie aktywnych, a więc nie wykluczajmy, że na wiosnę zobaczymy demonstracje liczące i sto tysięcy ludzi. Ale to jest pytanie o to, czy już pozyskani sympatycy będą mniej lub bardziej zaangażowani, a nie o to, czy będzie ich mniej, czy więcej.

Zarówno KOD jak i ludzie, którzy mu sprzyjają, mają teraz następujący wybór:

  • albo stworzyć propozycję dla tych, którzy jeszcze nie wspierają opozycji
  • albo poczekać, aż rząd dokona kolejnej eskalacji, którą będzie można wykorzystać jako odskocznię

Jakkolwiek moja opinia o obecnym rządzie jest bardzo zła, to dalszą eskalację trudno mi sobie wyobrazić. W wątku Trybunału Konstytucyjnego, który prawdopodobnie bez mrugnięcia okiem obali całą ustawę o sobie samym, rządowi została już tylko jedna karta, mianowicie zmiana samej Konstytucji. To zaś będzie trudne do przeprowadzenia bez wpływu przypadkowych splotów okoliczności. W odróżnieniu od niektórych komentatorów nie sądzę, żeby rząd zdecydował się na wariant siłowy, taki jak niewpuszczenie posłów opozycji na salę obrad czy aresztowanie sędziów Trybunału. Z podobnych powodów wątpię we wprowadzenie tradycyjnego państwa policyjnego, to znaczy takiego, w którym zaistniałyby na przykład jawne utrudnienia dla opozycyjnych zgromadzeń. Bardziej prawdopodobne jest państwo inwigilacyjne nowego typu, oparte na nasłuchu elektronicznym, jednak ono nie wywoła powszechnego wzburzenia, dopóki nie nastąpi większy skandal z udziałem służb.

Inaczej mówiąc, nie spodziewam się iskry, która nagle zmieni KOD z ruchu setek tysięcy ludzi w ruch milionów. KOD musi tę pracę domową odrobić na własną rękę.

A właściwie to musimy ją odrobić wszyscy, ponieważ KOD ze względu na swoją “ponadpolityczną” tożsamość ma ograniczone pole manewru. KOD nie jest, na przykład, platformą programową, inaczej niż Solidarność w 1980 roku. Zbyt łatwo umyka nam, że Solidarność od samego początku była związkiem zawodowym otwarcie walczącym o prawa pracownicze. Swoją drogą, kto dzisiaj otwarcie walczy o prawa pracownicze w opozycji do rządu? Podpowiadam, że malują się na fioletowo…

W związku z powyższym KOD nie powie na przykład milionom mało zarabiających ludzi spoza wielkich miast, w jaki sposób rząd im zagraża lub może porzuca w imię innych interesów, i co można na to poradzić. To muszą zrobić partie i organizacje pozarządowe. Wśród nich póki co Nowoczesna nie ma na takie manewry ochoty, Razem nie ma środków, a PO i ZL nie mają, jak mi się wydaje, tak zwanego “ogaru”. Z kolei organizacje pozarządowe, choć tu i ówdzie wykonują kawał doskonałej roboty, są zazwyczaj “ruchami jednej sprawy”, co w moim odczuciu wskazuje, że mogą stać się rdzeniem większego trendu, ale same chyba go nie stworzą. Dosyć ścisła współpraca partii z organizacjami pozarządowymi wydaje się bardzo potrzebna.

Można to potraktować jako przyczynek do defetyzmu, ale można też zobaczyć w tym listę rzeczy do zrobienia.

Żeby było uczciwie, zacznę od siebie. Myślę, że jest bardzo potrzebne, by ludzie tacy jak ja i Wy poświęcili czas na zastanowienie się i wyrażenie tego, czego chcą od Polski, a zwłaszcza: jak powinna zmienić się Polska, gdy obecny rząd ustąpi. Czy potrzebujemy nowego porządku społecznego? Nowego układu sił? Nowych obyczajów? Nowych założeń ustrojowych? Czy już czas uchwalić nową konstytucję i, jakkolwiek by to brzmiało, podnieść numer wersji RP o jeden? Byłoby wskazane, żebyśmy się w trakcie tego ćwiczenia nie pokłócili i nie zwyzywali.

Wobec permanentnej dysfunkcji mediów publicznych, która zapewne tylko się pogłębi w przyszłości, bardzo by nam się teraz przydały lepsze media prywatne. Lepsze, to znaczy takie, w których fakty byłyby bardziej odrębne od opinii, a sam dobór faktów przestałby być filtrem opiniotwórczym. Chciałoby się, żeby może autorzy tu i ówdzie poświęcili dla większej sprawy trochę swoich kliknięć i pisali mniej konfrontacyjnie, mniej judząco, mniej emocjonalnie, z większym namysłem. Oczywiście bredzę kompletnie w tym momencie, oczekując że ktoś “dla sprawy” zrezygnuje za jednym zamachem z komfortu emocjonalnego i materialnego. Chciałbym wierzyć, że w tym braku gotowości mediów do podjęcia swojego powołania leży okazja dla nowych, udanych biznesów. Jest to jedna z tych rzeczy, dla których czasami kuszą mnie loterie.

Dyskusją o podstawach, zwłaszcza toczoną na poziomie, moglibyśmy stworzyć lepsze warunki działania dla partii i organizacji pozarządowych. Niemniej na krótką metę to one mogą zdziałać więcej od nas.

Duże pole do popisu ma w tej chwili Nowoczesna, która swój cząstkowy interes już zabezpieczyła i może sobie pozwolić na posunięcia o korzyściach długoterminowych, takie jak różne jawne gesty dobrej woli wobec lewicy. Nie spodziewam się takich gestów, ponieważ wymagałyby one tzw. szerokich horyzontów, o które Nowoczesnej nie posądzam. Niemniej ta opcja istnieje i już nigdy nie będzie tak lukratywna jak obecnie.

Razem mogłoby pokusić się o naprawienie błędu komunikacyjnego, którym było nie dość jasne określenie się wobec KOD-u. Ludzie zrozumieli, że Razem KOD-u nie popiera, to znaczy nie interesuje się sprawami, za którymi opowiada się KOD. W rzeczywistości Razem i KOD mają wspólne sprawy, a Razem po prostu nie chce być utożsamiane z innymi sympatykami KOD-u, takimi jak choćby Nowoczesna. Razem nie zdecydowało się na jasne postawienie sprawy, że tak, KOD jest w porządku, kropka. Teraz jest już na to za późno i słowa nie wystarczą. Potrzebny będzie widowiskowy wyczyn na miarę występu Zandberga w debacie przedwyborczej, mieszczący się w narracji mediów, które partii Razem wcale nie sprzyjają, ale przekazujący jej komunikat. Razem ma wszystko, czego potrzebuje do bycia niezłą w takich wyczynach, więc ufam, że coś wymyślą.

PO funkcjonuje w rzeczywistości osobnej od mojej, więc waham się spekulując na jej temat. Wydaje mi się, że jej wiarygodność jest obecnie na tyle niska, że nie warto jej ratować tradycyjno-politycznymi zabiegami wizerunkowo-prestiżowymi. One i tak nic nie dadzą. W najlepszym razie Nowoczesna będzie przejmować zwolenników trochę wolniej. Nadziei upatrywałbym w ucieczce do przodu, to znaczy przede wszystkim w uczciwym, publicznym, wystrzegającym się obłudy rachunku sumienia. To jest ten moment, w którym PO mówi na przykład: “media powinny działać tak i tak; do tej pory było tak i tak; to było niedobre, bo to i to; to również nasza wina, bo nasze uchybienia polegały na tym i na tym; zobowiązujemy się na przyszłość do tego i tego”.

ZL chyba przede wszystkim skorzystałoby na rozważeniu, czy i po co chce nadal istnieć. Sam mam poczucie, że ta koalicja stwarza więcej komplikacji niż okazji. Na przykład trudno mi sobie wyobrazić, żeby Zieloni tłumaczyli się za Leszka Millera. Ani jemu z tym po drodze, ani im, a przy tym sprawy nie można ignorować, bo Leszek Miller, mówiąc oględnie, stracił zaufanie swojego elektoratu. A z drugiej strony: jako postronny obserwator nie ogarniam dynamiki w ZL na tyle, by rozumieć, co w jednej partii robią Janusz Palikot i Barbara Nowacka. Mam wrażenie, że ZL to duży potencjał uwięziony w niekorzystnej konfiguracji.

Organizacje pozarządowe przede wszystkim potrzebują naszych sztuk złota i to nie tylko dziś, ale także za tydzień, za miesiąc i za rok. Dobrze się składa, że jutro finał Orkiestry. Warto wyjść z domu na kwadrans i poszukać dzieciaków z puszką.


republikacja z: facebook.com/jzwesolowski/posts/578540915660582

Jacek

Prowadzi studio działalności okołogrowej Inżynieria Wszechświetności i tam m.in. pisze więcej o grach. Autor podręcznika Level design dla początkujących. Twórczość Jacka można wspierać na Patronite. → facebook → twitter