Raport z demonstracji 10 marca 2016
Po raz pierwszy w życiu, wychodząc dziś z demonstracji, czułem się jak dezerter. Co prawda rozsądek podpowiada, że nie powinienem. Moim błędem było poczęstowanie się na pusty żołądek dostępną na miejscu herbatą. Żołądek źle to zniósł.
Mam w związku z tym dwie rady: przychodźcie na demonstracje najedzeni oraz dużo spacerujcie. Odkryłem dziś, że ruch mi pomaga.
Wychodząc czułem się jak dezerter z dwóch powodów. Jednym jest liczebność: o wpół do drugiej w nocy było około 40 osób. Interesującym nas progiem technicznym jest 15 osób, ponieważ przy takiej liczbie zgromadzenie uważa się za samorozwiązane.
Drugim, ważniejszym powodem jest to, co na tej demonstracji zobaczyłem.
Nie zobaczyłem widowiskowych ekscesów, bo demonstranci przestrzegali ciszy nocnej, mimo że w tej okolicy nikt nie mieszka.
Zobaczyłem za to wesołych i zaskakująco ogarniętych ludzi koło trzydziestki noszących przypinki Razem. Najmłodsze pokolenie polskiej polityki jest dobrze zorganizowane. Umieją zaopatrzyć się w namiot, karimaty, ciepłą herbatę, rzutnik, nagłośnienie i zasilanie do niego.
Zobaczyłem też uśmiechniętych ludzi koło czterdziestki z przypinkami Zielonych i KOD. Żarty, ploteczki, niewielka doza niegroźnych acz budujących wzajemne zaufanie niedyskrecji. Średnie pokolenie polskiej polityki umie się dzielić. Gdy spacerowałem po terenie zgromadzenia ze znajomą, którą z racji budzącej zaufanie aparycji wszyscy omyłkowo brali za organizatorkę, kilkukrotnie wysłuchaliśmy komplementów i gratulacji za udany zamysł i wykonanie.
W grupie KOD, która trzymała się troszkę z boku, ale nie stroniła od kontaktów, zobaczyłem jednego pana z wielgachną przypinką Nowoczesnej.
Zobaczyłem, a nawet usłyszałem samochody przejeżdżające Alejami Ujazdowskimi: klaksony, flagi, machanie rękami. Zatrzymywanie się, obietnice pojawienia się jutro i pytania, czy czegoś nam potrzeba.
(powtórzę za organizatorami: coś ciepłego do jedzenia, koce, osobista obecność, zwłaszcza jeśli możecie być przed południem; oczywiście nikt na takiej demonstracji nie siedzi na okrągło, tylko na zmianę; pomożecie podwójnie, luzując tych, którzy w ciągu dnia powinni być w biurze)
Ujmując rzecz najprościej, zobaczyłem jedność. Gdy parę minut po północy zgromadzenie osiągnęło sto osób, nie dało się już powiedzieć, że jest ono “czyjeś”. Przyszli ludzie ze sprawą do załatwienia, a nie ludzie z przypinkami.
Nie wiem, skąd w Polsce wziął się przesąd, że polityka to pojedynek przekrzykujących się solistów. Solista śpiewający, gdy inni siedzą cicho, to nie jedność, tylko jednostka. Prawdziwa jedność to chór, a do chóru potrzebny jest wielogłos. Wielogłos z natury brzmi jak gwar i hałas, dopóki, tak jak dziś, nie pojawi się wspólna melodia, to znaczy wspólna sprawa.
Myślę, że ludzie są już gotowi, by nosząc z dumą swoje przypinki Razem, Zielonych, KOD-u, Nowoczesnej i wielu innych, wystąpić wspólnie we wspólnej sprawie. Dlatego tak ważnym jest, żebyście dziś, jutro lub pojutrze też tam byli. Ta sprawa jest również Wasza.
republikacja z: facebook.com/jzwesolowski/posts/605245762990097