polityka

Kaszkiety z głów

Jedność w Polsce kończy się tam, gdzie zaczynają się kaszkiety.

Od lat w prywatnych rozmowach powtarzam ludziom, że jak się chce czegoś dokonać, to trzeba zdjąć kaszkiet, to znaczy po pierwsze oderwać się od swojego własnego wkurzenia i działać tak, jakby się go nie odczuwało, a po drugie – nie wylewać tego wkurzenia na głowy osób postronnych. Mówię to nie dlatego, że jestem taki mądry i kwiat lotosu na tafli jeziora, tylko dlatego, że mam w tej kwestii bogate doświadczenie, którego wolałbym nie mieć. Znajomi z moich kręgów zawodowych mogą potwierdzić, że jak wyłączam bezpieczniki, to trzeba wzywać straż pożarną. Ja mogę potwierdzić, że to się czasami przydaje, zwłaszcza jeśli chce się złożyć wymówienie w taki sposób, żeby wszyscy to sobie dobrze zapamiętali, ale nie da się w ten sposób niczego zbudować. A już zwłaszcza poparcia.

Od lat ludzie mi na to odpowiadają, że mają prawo być wkurzeni, po czym wymieniają dużo naprawdę dobrych powodów ku temu. Potem idą na Facebooka pokłócić się z kimś, kto ma zasadniczo zbieżne poglądy, ale nosi skarpety do sandałów, albo karmi koty Whiskasem, więc jest oczywiście najgorszym patafianem na świecie i absolutnie pod żadnym pozorem nie można się z nim dogadać.

Potem któregoś dnia naprawdę bardzo potrzebujemy zrobić coś dużego i w tym celu potrzebujemy troszkę się zgrać. A wtedy osoba, o której jej własne środowisko mówi, że jest trochę stuknięta, dostaje zaproszenie do telewizji, gdzie doświadczony dziennikarz prowadzi rozmowę tak, by rozegrać wszystkie “confirmation biases” swojej grupy docelowej. Osoba zakłada kaszkiet, bo przecież ma prawo być wkurzona, dziennikarz ugrywa wszystko, co ma do ugrania, felietoniści dyskontują sytuację krzywdzącymi stereotypami, satyrycy kleją śmieszne obrazki, widownia się cieszy spod swoich kaszkietów, a najbardziej się cieszą wspólni wrogowie osoby, dziennikarza i widowni. Do kompletu brakuje, żeby ktoś sobie jeszcze przypomniał, że to wszystko wina partii Razem.

Nie jest tak, że od jednego wywiadu w telewizji wszystko się zawali, dlatego tym bardziej warto potraktować tę sytuację jak prezent od rzeczywistości, która nas ostrzega z wyprzedzeniem.

Można by oczywiście poczynić tutaj szereg uwag technicznych, na przykład że byłoby lepiej, gdyby środowisko posyłało na wizję osoby o innego rodzaju temperamencie, ale takimi uwagami tylko byśmy się oszukiwali. W sytuacjach dużych napięć i nagłej potrzeby, takich jak obecna, ludzie siłą rzeczy są bardziej niż zwykle zaabsorbowani emocjami. Działają w oparciu o to, do czego już przywykli i mogą stosować odruchowo. O tych przyzwyczajeniach decyduje atmosfera, w której funkcjonują na co dzień, a o tym z kolei decydują nawyki nas wszystkich.

Dlatego już czas zdjąć kaszkiet. O wszystkich dobrych powodach, żeby się wkurzać, opowiadajmy swoim grupom wsparcia w prywatnym gronie. Przy ludziach – sramy tęczą.


republikacja z: facebook.com/jzwesolowski/posts/621181518063188

Jacek

Prowadzi studio działalności okołogrowej Inżynieria Wszechświetności i tam m.in. pisze więcej o grach. Autor podręcznika Level design dla początkujących. Twórczość Jacka można wspierać na Patronite. → facebook → twitter