Jak powielić Orkiestrę
Mówienie, że Orkiestra utrudnia wprowadzanie systemowych rozwiązań dla służby zdrowia jest mniej więcej tak samo sensowne, jak mówienie, że wpłaty na Orkiestrę odwracają uwagę od zasadniczej polityki. To znaczy: istotnie, jest coś na rzeczy, tyle że takie stawianie sprawy odwraca kota ogonem.
Prawdą jest, że ten promil dodatkowych środków na zdrowie (bo Orkiestra to jest mniej więcej promil budżetu NFZ) rozwiązuje konkretne problemy lokalne, ale nie jest narzędziem właściwym do całościowej poprawy sytuacji w szpitalach. Tak samo prawdą jest, że pokazanie raz do roku Jackowi Kurskiemu, jak bardzo nie może nas powstrzymać przed datkami na Orkiestrę, nie sprawi, że rząd poda się do dymisji. To powinno być oczywiste dla każdego, kto wrzucił cokolwiek do orkiestrowej puszki i absolutnie nie powinno nas powstrzymać przed wrzuceniem znowu, za rok.
Orkiestra robi swoje, robi to dobrze, a robiąc to – generuje emocjonalną wartość dodaną. Naprawdę trudno się przyczepić. To my powinniśmy się zastanowić, czy się nią nie zasłaniamy, niczym listkiem figowym. Dlatego dobrym pytaniem na dzisiaj jest: w jaki sposób możemy przenieść doświadczenie Orkiestry na codzienność? W jaki sposób uwolnić ducha Orkiestry z jednodniowej klatki Wielkiego Finału?
Orkiestra uczy nas trzech ważnych rzeczy:
Po pierwsze, jesteśmy skuteczni, gdy działamy oddolnie, w sposób rozproszony, ale skoordynowany. Inaczej mówiąc, jesteśmy skuteczni wtedy, gdy współdziałamy z sąsiadami, znajomymi, rodziną, generalnie z kimś, kogo znamy osobiście, w oparciu o pewną myśl przewodnią, zaczerpniętą z zewnątrz.
Po drugie, skutecznym przywódcą jest ktoś taki jak Jerzy Owsiak, który ludzi inspiruje i zachęca, a nie – wydaje polecenia i dekretuje. To jest bardzo ważny punkt i chciałbym, żebyśmy to sobie wszyscy dobrze zobrazowali. Owsiak, koleś w czerwonych okularach, jako przywódca odniósł większy i trwalszy sukces niż jakikolwiek prezes partyjny w tym kraju przez ostatnie 25 lat. To jest nasz model do naśladowania w polityce, a nie, dajmy na to, Donald Tusk (bez urazy).
Po trzecie, kiedy działamy w kupie, rząd może się tylko przyglądać i złorzeczyć pod nosem.
Czy Orkiestra jest wyjątkiem albo precedensem?
NIE
Czarny protest w zeszłym roku przebiegł według zbliżonego schematu: rozproszony wysiłek, przywódcy polegający na inspiracji, a nie dyscyplinie, bezradność rządu, namacalny skutek polityczny.
To jest oczywiście skrajny przykład, który wręcz mógłby nas przerażać, no bo któż z nas czuje się na siłach, żeby “zrobić” coś tak wielkiego od zera? Dlatego dodam przykład świeży i z przeciwnego krańca skali: mem o San Escobar ma dokładnie te same cechy, co czarny protest. Wysiłek był jak najbardziej rozproszony. Przywódca, czy też raczej prowodyr, czyli w tym wypadku autor profilu facebookowego, nie mówił ludziom, co mają wymyślać, tylko podsunął im zabawną, płodną i stosunkowo łatwą do podjęcia konwencję. Przeciwnik jest wobec tego fenomenu absolutnie bezradny, bo tego nawet nie ma jak ugryźć propagandowo. Rząd się najadł wstydu i tyle. Stosunkowo najskromniej wypada “namacalny skutek polityczny”, bo szycie czerstwych memów nie przekłada się na politykę bezpośrednio. Jest to raczej wprawka do przyszłych działań. Ważne, żebyśmy zrozumieli, że skoro umiemy coś takiego zrobić dla draki, to na serio też się uda.
Wspólną cechą czarnego protestu, Orkiestry i San Escobar jest komponent wiralny, czyli, odpowiednio: hasztag, stylówa Owsiaka i, cóż, San Escobar jako takie. Swoją drogą – cała charakterystyczna stylówa Owsiaka, która przecież liczy już trzy dekady, to jest proto-mem. Jego nośnikiem jest okrzyk “sie ma!”.
Czy to znaczy, że dla działania takiego jak Orkiestra potrzebne jest uszycie memu?
Byłoby szkoda, gdyby tak było, bo na pierwszy rzut oka to się wydaje trudne. Na szczęście sytuacja nie jest wcale zła: memy zbiegiem okoliczności mają odpowiednie cechy, ale da się to samo osiągnąć inaczej.
Konkretnie najbardziej potrzebne jest to hasło, które się będzie niosło i które w tym celu musi, oprócz treści, przekazywać również pewną emocję. Na przykład ruch antyaborcyjny podtrzymuje swoją obecność w debacie dzięki hasłu o “obronie życia”. Jeśli je potraktujemy dosłownie, to ono jest bzdurne, ale ono nie do tego służy. To jest wywołujący określone emocje skrót myślowy, który pozwala odwołać się do bardziej skomplikowanego zbioru poglądów, bez przytaczania go za każdym razem. Generalnie od wymyślania takich rzeczy nie są ludzie tacy jak my, tylko tak zwani liderzy opinii, czyli ktoś, kto po pierwsze ma gadane, a po drugie ma rozgłos. Dla nas ważne jest, żeby takie hasła wyłapywać i z premedytacją powtarzać, bo z powtarzania bierze się ich siła.
Nie jest nam potrzebny do szczęścia komponent wiralny w takiej postaci, w jakiej on występuje w memach, czyli zazwyczaj żart w typie „głupawkowym” lub ślicznego zwierzątko. Memy się niosą, ponieważ nie ciąży na nich tabu oszołomstwa: ślicznym kotkiem nie tylko warto się podzielić ze znajomymi, ale też mamy na niego przyzwolenie społeczne. Czarnoprotestowe „przebrać się na czarno i cyknąć selfika” to rzecz niemalże utożsamiana z pokoleniem obecnych dwudziestoparolatków. Żeby osiągnąć podobny, ale powtarzalny efekt w polityce, musimy dać sobie nawzajem podobne przyzwolenie po prostu na mówienie o polityce. Gdy napisanie dwóch krótkich akapitów na temat polityczny stanie się czymś normalnym i powszechnym, idee polityczne będą się niosły tak samo jak kotki i zobaczymy więcej oddolnych działań, takich jak czarny protest.
Jak to zrobić? Całkiem prosto: pisać o polityce w taki sposób, żeby znajomi nie chcieli nas zablokować i żeby w rezultacie się przyzwyczaili. Nie chwaląc się, jestem przykładem na to, że można. Absolutnie nie ma sensu stawianie sobie takiej poprzeczki, jaką ja sobie stawiam, że to muszą być elaboraty. Tak samo, jak do orkiestrowej puszki nie trzeba wrzucać od razu stu złotych, bo wystarczy pięć, tak samo tutaj: akapit, góra dwa, i styknie. Róbcie to. Piszcie. Piszcie regularnie.
Jak pisać, żeby nas otoczenie nie zjadło:
-
Zapomnijcie o Pawłowiczach, Terlikowskich i tym podobnych kuriozach. Jak będziecie rozsiewać gniew i zgryzotę, to Was ludzie odfiltrują w odruchu obronnym, no bo ile można.
-
Piszcie, że się Wam coś podoba, że budzi w Was nadzieję, że właśnie to Waszym zdaniem należy zrobić, choć jeśli ktoś wymyśli coś lepszego, to też super. Pamiętajcie, że Orkiestra gra dla kogoś, a nie przeciw komuś.
-
Podawajcie źródła, na przykład nie piszcie: “Owsiak to, jak wiadomo, proto-mem”, tylko “Wesołowski powiedział, że Owsiak to proto-mem”. Źródła to Wasza szczepionka na dezinformację i przy okazji dupochron, bo wszelkie pretensje do źródła są pretensjami nie do Was.
-
Bez litości blokujcie złośliwych komentatorów. Nie robicie tego dla dobra własnego, tylko dla dobra otoczenia – syf w komentarzach płoszy osoby postronne.
-
Sami bądźcie dobrymi komentatorami. Tak, wskazujcie potencjalne błędy w rozumowaniu, proponujcie alternatywne rozwiązania, weryfikujcie źródła. To wszystko jest potrzebne. Kluczowa sprawa: róbcie to zawsze przy założeniu, że Wy i autor macie w tym wspólny interes.
-
Last but not least, pamiętajcie to, co niedawno powiedzieli o Orkiestrze mądrzy ludzie z Caritas: każdy, kto pomaga innym, zasługuje na szacunek.