Syndromy miejskie
O syndromie sztokholmskim chyba wszyscy słyszeli. Stanów psychicznych i zaburzeń nazwanych od miast jest więcej.
Syndrom sztokholmski to stan psychiczny, w którym zakładnik lub ofiara porwania wykształca sympatię do swego porywacza. Jest psychologiczną reakcją na silny stres i wiąże się z próbami zaapelowania do “ludzkich uczuć” porywaczy — niektórzy badacze podchodzący do problemu od strony psychologii ewolucyjnej dopatrują się korzeni syndromu sztokholmskiego w głębokiej prehistorii, kiedy to porwania były jednym ze sposobów rozbudowy plemienia.
Nazwę i pierwszy opis zawdzięczamy Nilsowi Bejerotowi, szwedzkiemu psychiatrze, który badał zakładników po napadzie na placu Norrmalmstorg w Sztokholmie, próbując ustalić, czemu właściwie czworo uwolnionych zakładników staje w obronie napastnika i odmawia zeznań na jego niekorzyść.
Postuluje się istnienie syndromu londyńskiego (albo syndromu Limy, nazwanego od kryzysu zakładników w Peru): miałby on być niejako odwrotnością syndromu sztokholmskiego, to jest pojawieniem się w porywaczach empatii wobec zakładników. Podczas wspomnianego kryzysu, porywacze z MRTA mieli w pierwszych godzinach oblężenia zwolnić większość z kilkudziesięciu zakładników. Mam wątpliwości, czy empatię wobec ofiar można określić mianem zaburzenia psychicznego.
*
Syndrom jerozolimski to krótkotrwałe zaburzenie psychiczne objawiające się tym, że turysta odwiedzający Jerozolimę doświadcza urojeń i religijnej psychozy, często utożsamiając się z postaciami biblijnymi. Psychoza taka zazwyczaj mija po opuszczeniu miasta, a najczęściej dotyka mężczyzn przed trzydziestką. W swojej specyficznej formie — występującej u osób niedotkniętych wcześniej zaburzeniami psychicznymi — ma konkretny, kilkuetapowy przebieg, kończący się zazwyczaj wygłoszeniem nieskładnego kazania w jednym ze świętych miejsc Jerozolimy. Syndrom jerozolimski manifestuje się na tyle często, że przewodnicy grup turystycznych są zaznajomieni z jego początkowymi symptomami.
Pierwszy opis syndromu jerozolimskiego został stworzony w latach 30. dwudziestego wieku przez Heinza Hermanna, jednego z założycieli nowoczesnej psychiatrii w Izraelu. Na podstawie badań zapisów historycznych sugeruje się, że syndrom jerozolimski mógł dotykać pielgrzymów już w Średniowieczu.
*
Syndrom paryski to specyficzna odmiana szoku kulturowego, dotykająca turystów, którzy przybywszy do Paryża orientują się, że miasto nie jest takie, jak się spodziewali. Jego objawami są omamy, halucynacje, poczucie prześladowania, zaburzenia lękowe. Szczególnie silnie dotyka japońskich turystów — według szefa Francusko-Japońskiego Stowarzyszenia Medycznego spowodowane to jest ich wygórowanymi oczekiwaniami stworzonymi przez japońskie media, które przedstawiają Paryż w sposób bardzo wyidealizowany.
Na szczęście nie zdarza się to szczególnie często — ofiarami syndromu paryskiego pada jakieś dwadzieścia osób na sześć milionów turystów rocznie.
*
Pokrewny syndromowi paryskiemu jest syndrom florencki, zwany też syndromem Stendhala. Jest to zaburzenie psychosomatyczne objawiające się przyspieszonym biciem serca, zawrotami głowy, dezorientacją, a czasem wręcz halucynacjami, występujące sporadycznie u osób obcujących z dziełami sztuki zgromadzonymi na niedużej przestrzeni. Obydwie nazwy wzięły się od doświadczeń dziewiętnastowiecznego pisarza Stendhala podczas jego wizyty we Florencji. Mimo debat psychiatrów, powątpiewających w istnienie syndromu florenckiego (nie jest wpisany do DSM), wydaje się on występować wystarczająco często, żeby być znanym problemem dla florenckiej służby zdrowia.
Mimo wielu przypadków omdleń podczas zachwycania się Florencją, rejestrowanych już w dziewiętnastym wieku, zaburzenie zostało szczegółowo opisane przez psychiatrę Graziellę Magherini dopiero w 1979 roku.